Spłonął warsztat, a wraz z nim dziewięć samochodów

Walka o uratowanie samochodów trwała kilka godzin. Warsztat spłonął niemal doszczętnie. – To już nie jest do odratowania w ogóle. Samochody są spalone doszczętnie i nic z tym nie zrobimy. Takie samochody po prostu nie mogą jeździć po drogach już – mówi Piotr Hormański, właściciel warsztatu. Podczas pożaru w pomieszczeniach znajdowało się dziewięć markowych aut. Jedno z nich miał dziś odebrać właściciel. – Straty są w toku ustalania. Na pewno będą dość znaczne, oczywiście funkcjonariusze na miejscu wykonali oględziny tego warsztatu – zapewnia mł. asp. Dagmara Wawrzyniak z Komendy Miejskiej Policji w Piekarach Śląskich.
Ogień rozprzestrzenił się bardzo szybko. Najpierw zapaliły się baraki, a potem w płomieniach stanął cały warsztat. Pożar był tak duży, że do jego gaszenia zaangażowano dziewięć zastępów straży pożarnej. – W momencie dojazdu pożar był już bardzo rozwinięty, dlatego działania były utrudnione przez gęsty dym, a także materiały, które znajdowały się wewnątrz warsztatu: farby, lakiery, rozpuszczalniki oraz butle z gazami technicznymi – mówi Marcin Gąsowski ze straży pożarnej w Piekarach Śląskich. W warsztacie podczas pożaru nie było pracowników. Właściciel nie wyklucza, że mogło to być podpalenie. – Mieliśmy włamania, ale to kilka lat temu. Warsztat był zabezpieczony alarmem, także nie trzeba było tu stróży – mówi.
O pożarze poinformował kierowca autobusu, który przejeżdżał nad ranem ulicą obok warsztatu. Zakład był ubezpieczony. Właściciel liczy na szybką wypłatę odszkodowania.