RegionWiadomość dnia

Trwają badania przyczyn katastrofy awionetki

Zdjęcia zrobione niecały miesiąc temu na lotnisku Katowice-Muchowiec. To właśnie ta awionetka, rozbiła się w okolicach Pyrzowic. Była własnością jednego z biznesmenów, którzy zginęli w niedzielę wieczorem. – Jego pasją nie było może aż tak wielkie lotnictwo, ale właśnie ten przykład tego biznesu, że nie tylko piękno latania, ale przede wszystkim biznes. Miał kilka oddziałów w Polsce, gdzie mówił samochodem to mu zabiera dwa dni, a tak do w jeden dzień robił spotkania, zebrania z załogą i jeszcze na kolację do żony wróci – opowiada Zygmunt Gołąb, instruktor etatowy Aeroklubu Śląskiego. Tym razem z żoną poleciał. Samolot z Włoch miał wylądować w Katowicach. Początkowo. Gdy pogorszyły się warunki pilot otrzymał komunikat, że nie może zostać tu przyjęty. Postanowił wylądować w Pyrzowicach. – Ta informacja odnośnie zgubienia się z radarów tego samolotu trafiła do nas bezpośrednio z lotniska, po tej informacji myśmy wszczęli poszukiwania – informuje st. asp. Rafał Biczysko, KPP w Tarnowskich Górach.

Na miejscu zastali wrak samolotu. Zginęły cztery osoby. Śledztwo wszczęła prokuratura i Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Ze wstępnych ustaleń wynika, że pilot nie miał uprawnień do odbywania lotów w warunkach po zmroku. Takie szkolenie może się odbywać stosunkowo krótko po uzyskaniu licencji pilota samolotowego. W Aeroklubie Częstochowskim takie kursy przeprowadzane są bardzo często. – Wykonywanie lotów w nocy, to jest zupełnie odrębne uprawnienie. Wymaga specjalnego przygotowania się pilota i co tu dużo mówić, trzeba trenować, żeby w tych warunkach nocnych można było radzić sobie – podkreśla Włodzimierz Skalik, Aeroklub Częstochowski. Latanie w nocy wymaga szczególnie od pilota umiejętności obliczenia czasu lotu oraz wiedzy na temat ilości paliwa. W tym wypadku wciąż nie wiadomo, czy tego paliwa mogło zabraknąć. Eksperci z komisji przyznali, że na miejscu katastrofy nie wyczuli jego zapachu. – Jest zasada ogólnie przyjęta, że powinno po lądowaniu samolotu w miejscu zamierzonym być nie mniej niż ten zapasu paliwa na około pół godziny lotu – wyjaśnia Edmund Mikołajczyk, pilot.

Samolot Cirrus był wyposażony w systemy nawigacyjne, GPS, miał też specjalny spadochronowy system ratunkowy, który w tym przypadku nie został użyty. – Samolot powiedzmy sobie szczerze wymaga bardzo dobrego pilotażu. Jest to samolot o bardzo dobrych osiągach, ale pilotażowo bardzo trudny, ponieważ bywały bardzo często wypadki związane z nieopanowaniem tego samolotu przez mało doświadczonych pilotów – mówi Ryszard Rutkowski, Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych. Szkoleniem przyszłych pilotów zajmuje się Dawid Sydor z Bielskiego Parku Techniki Lotniczej. Jak mówi najważniejsze, by w lataniu wciąż się szkolić i doskonalić. – Przyjeżdżając raz w tygodniu czy raz na dwa tygodnie, to nie nauczymy się latać. Trzeba też trochę tym żyć, a nie traktować to jak nie wiem kurs nurkowania czy wspinaczkę górską.

Coraz więcej osób kurs pilota woli zrobić w Czechach, gdzie szkolenie na tak zwanych samolotach “ultra lightach” zabiera mniej czasu i jest tańsze. Tyle, że w tym sporcie jak żadnym innym nie ma drogi na skróty.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button