Grzechy główne KZK GOP na 20-lecie Związku
Teatr jednego aktora, dla którego wierną widownią jest cała aglomeracja. Spektakl trwa od 20 lat, więc okolicznościowa impreza musiała odbyć się tutaj. – Zdecydowaliśmy się zaprosić wszystkie te osoby, które przez te 20-lat KZK GOP tak naprawdę tworzyły, współtworzyły – mówi Anna Koteras, rzecznik KZK GOP. Sentymentalnie spotkanie z zarządem, na którym miejsca zabrakło dla pasażerów. Być może dlatego, że niekoniecznie by klaskali.
Jako prezent urodzinowy dla przewoźnika powstała krótka lista grzechów głównych komunikacyjnego krezusa. Na początek, PYCHA. – Nigdzie w Polsce nie ma tak precyzyjnego systemu rozliczania się, praktycznie z każdego przejechanego kilometra przez autobus czy tramwaj – mówi Krzysztof Sobański, zast. dyr. ds. przewozów w KZK GOP. I to podróżnym się po prostu wmawia. – Kolejnym jest CHCIWOŚĆ, czyli KZK GOP ciągle chciałoby więcej. Generalnie więcej pieniędzy, nie więcej pasażerów – mówi Jakub Jackiewicz z Wojewódzkiego Portalu Komunikacyjnego. Tu grzechem, w opinii eksperta, była ostatnia sierpniowa podwyżka cen biletów. Transport stał się najbardziej luksusowy w kraju. I na pewno nie o ich wygląd chodzi. I tu wkrada się kolejny występek – NIECZYSTOŚĆ. – Niezbyt estetyczny tabor autobusowo-tramwajowy, przystanki. Kiepska jakość jeśli chodzi o tę ofertę – dodaje Jackiewicz. – Oby nie było gorzej, bo tak nas straszą tymi wszystkimi zawirowaniami – mówi jeden z pasażerów.
Zarządowi KZK GOP z jego prezesem na czele zarzucić też można inny grzech – ZAZDROŚĆ. I tu historia z nie tak odległej przeszłości, gdy starą, ale jeszcze na chodzie Vectrę, zamienić chciano na samochód na full wypasie. Miał być lepszy, niż niejeden prezydencki. – Za te pieniądze można by racjonalnie więcej zrobić i nad tym pracujemy – mówi Piotr Uszok. Bo choć gotówki od miast jest coraz więcej, nie zmienia to mocno oferty przewoźnika. I tu kolejny grzech – NIEUMIARKOWANIE.
Prawie połowa z 20 lat należy do prezesa Romana Urbańczyka. Dla jednych fachowe zarządzanie, dla innych impotencja. – A więc panie prezesie, przyłączam się do fety. Bardzo proszę jakąś viagrę, albo jeszcze coś … Może uda się coś poprawić – mówi Michał Smolorz, felietonista. Z mocnym postanowieniem poprawy klienci może i rozgrzeszenie dadzą.