Czy byk z bezkrwawej korridy trafi na rzeź?

Byk Fernando urósł i jego przygoda z bezkrwawą corridą dobiegła końca. Fernando do Milówki przywieziony został ze Słowacji. Teraz może trafić na rzeź. – Musimy go sprzedać. Niestety zrobimy ostatnie pożegnanie, wigilię z nim, napić się kawy, zjeść banana i oddamy go do rzeźni, bo co z nim zrobić? Ma 700 kg wagi – mówi Grzegorz Śleziak.
Miesięczne utrzymanie byka kosztuje ponad tysiąc złotych. Właściciela na to nie stać, dlatego wystawił Fernanda na sprzedaż za cztery tysiące złotych. – Chcielibyśmy, aby znalazł się ktoś albo sfinansował utrzymanie naszego byczka lub ktoś wziął naszego Fernanda do jakiegoś gospodarstwa agroturystycznego, gdzie mógłby dalej żyć – mówi Agata Pawłowska, opiekunka Fernanda.
Fernando i pozostałe byki Grzegorz Śleziak sprowadził kilka miesięcy temu. W swoim ogrodzie wybudował dla nich prawdziwą arenę. Wszystko po to, by pokazać Polakom corridę. – Byk zachowuje się jak pies na smyczy. Wygłupia się, reaguje na imię, na każde słowo i można go wykorzystać nie tylko jako mięso – 8 klimogramów, bo było już pięć rzeźni, ale wszystkim odmówiłem – stwierdza Grzegorz Śleziak.
Pomysłodawca sprowadzenia byków przekonuje, że Milówka miała stać się areną nie walk, ale edukacji. Pokaz miał przypominać zabawę z młodymi bykami. Specjalna choreografia, kostiumy, muzyka, a przede wszystkim historia. Do tego goście z Hiszpanii. Plany pokrzyżowały jednak protesty obrońców praw zwierząt. Ci nie zamierzają pomóc w ratowaniu Fernanda. – Większość byczków trafia na mięsko, a jeżeli ten człowiek chciał zrobić na nim interes, a potem odda go na mięso, to będzie świadczyło tylko o nim – twierdzi Jacek Bożyk.
Pomoc obiecał za to wiceprezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Mirosław Szemla przekazał już pokarm, zwrócił się też z apelem do wójta Milówki. – Aby zainteresować go samym problemem i zmontować taki element promocyjny, bo przy okazji można to wykorzystać dla gminy – mówi. Wójt Milówki na razie na ten apel nie odpowiedział. Dlatego bykowi Fernando pozostaje czekać i liczyć, że ktoś w całej tej sprawie… nie strzeli byka.