Finansowy ból głowy

Wprawdzie nie wszystko złoto co się świeci, ale to prawdziwe świeci ostatnio coraz jaśniej. Sztabka złota, jeśli ktoś dostał taki prezent na początku roku, powinien się cieszyć podwójnie. Pierścionki, obrączki czy łańcuszki kosztują teraz 20 procent więcej. Taniej szybko nie będzie. – Często klienci, którzy np. mają wyznaczoną datę ślubu na przyszły rok, to normalny standard zamówień to jest około dwóch miesięcy przed ślubem. A w tej chwili klienci zamawiają rok przed ślubem, żeby mieć tańszą tę cenę – wyjaśnia Izabela Piasecka, Jubiler Głódkowski Katowice. Zupełnie inaczej wyglądał w tym roku związek inwestorów z warszawską giełdą. Jej indeks spadł o ponad 20 procent. Ale i na tym trudnym gruncie parę firm jednak urosło. – Przykłady, które można by było podać w tym roku, to w WIG 20 Telekomunikacja Polska, która od początku roku zyskała około 10 procent i było to PGNiG, na którym można było od początku roku zarobić około 17 procent – tłumaczy Bartłomiej Nowicki, Biuro Maklerskie Alior Banku.
To jednak tylko wyjątki. Niskie ceny akcji pociągnęły za sobą spadek wartości funduszy inwestycyjnych, szczególnie tych działających na rynku polskim i europejskim. – Jeżeli ktoś miał to nieszczęście i miał fundusze inwestujące w obszarze śródziemnomorskim, to ze względu na sytuacje w Grecji czy teraz też we Włoszech, to tam też te straty są dość duże i to jest solidne kilkadziesiąt procent – dodaje Nowicki. Ale im dalej od Europy, tym lepiej. – Opłacało się inwestować, co ciekawe w tajskie akcje oraz w fundusze lokujące gotówkę na rynku japońskim. Z tego względu, że niekoniecznie rynek japoński poszedł w górę, natomiast poszedł w górę jen – zaznacza Magdalena Wójcik, Expander.
W górę poszły też najpopularniejsze waluty. W ciągu ostatniego roku euro zyskało (3,85 zł – 4,4 zł) około 15-stu procent, a dolar (2,8 zł – 3,4 zł) – i frank (3 zł -3,6) – 20 procent. Koniec roku może być jednak końcem zysków, bo ceny walut spadają. Podobnie jak ceny nieruchomości. O ile rok temu warunki dyktowali sprzedający, to teraz sytuacja się odwróciła. Specjaliści radzą kupować. – Osoby, które nie zrobią tego w najbliższym czasie mogą żałować, ponieważ ten rynek może się odbić do góry. Oczywiście to nie będzie odbicie rzędu 10 procent, ale sądzę że może 2-3 procent, to będzie stopniowo sobie do góry podchodzić – uważa Andrzej Młynarski, Sieć Biur Nieruchomości Pionier. Zupełnie inaczej może być z naszymi płacami. A biorąc pod uwagę różne zapowiedzi rządu i kolejne wzrosty cen, to problem może być nie tyle w co, ale co inwestować. – Większość polskiego społeczeństwa w takiej sytuacji coś straci albo będzie musiała coś do budżetu dać. Nie ma trzeciej drogi, nie ma innej możliwości – stwierdza Marek Zuber, analityk rynków finansowych.
Co wcale nie oznacza, że koniecznie trzeba spokojnie siedzieć i czekać. Bo z inwestowaniem jest jak z grą w totka – żeby wygrać, trzeba grać.