Psi los… Co dalej ze schroniskiem w Myszkowie?

Droga do myszkowskiego schroniska jest już zamknięta, jednak nadal niemal 60 psów czeka na każdego, kto zechce do nich wyciągnąć pomocną dłoń. Pierwszego stycznia schronisko przestało istnieć, ale tylko teoretycznie, bo pomimo akcji adopcyjnych nie udało się znaleźć nowych domów dla wszystkich zwierząt. – Mamy na przykład piątkę ślepych piesków, to są pieski, które będą miały naprawdę bardzo ciężko znaleźć dom. To, że było tutaj schronisko i te pieski mogły tutaj dożyć spokojnej starości, to było cudowną rzeczą – stwierdza Andżelika Dojerska, wolontariuszka w schronisku w Myszkowie. Którą teraz po latach urzędniczych zaniedbań i przegranym przez urząd miasta procesie, trzeba będzie przerwać. – Jesteśmy nadal zmuszeni do likwidacji. Musieliśmy wyburzyć kolejnych 12 boksów – dwa duże, w których było 14 piesków – mówi Marta Oleksiak, schronisko w Myszkowie.
Teraz na nowych właścicieli musi czekać wiele psów. – Jesteśmy z nimi bardzo emocjonalnie związane. Ja bym bardzo chciała, żeby znalazł się ktoś, kto wyciągnie do nich pomocną dłoń, dla tego schroniska. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było schroniska w Myszkowie – stwierdza Małgorzata Rzepka, wolontariuszka w schronisku w Myszkowie.
To schronisko jednak musi z tego miejsca zniknąć, bo nawet formalnie nigdy go nie było. Dla urzędników był to tymczasowy azyl. – Nielegalne, jest decyzja dwóch instancji i wyrok sądu administracyjnego, który po prostu utrzymuje decyzję na rozbiórkę – informuje Anna Hluzik, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Którą sąd wydał po proteście jednego z sąsiadów, który przez zwierzęta ma mieć problem ze sprzedażą swojej działki. Przekonuje, że nigdy nie chciał zaszkodzić zwierzętom. – Nawet kiedyś deklarowałem, że po prostu mogę nawet miesięcznie jakieś pieniądze dawać na schronisko albo zakupować jakieś po prostu żarcie dla nich. Jak najbardziej niech one te psy po prostu są, tylko nie w tym miejscu, w którym zostało to zrobione – mówi Jerzy Krochmalny.
Z jednej strony urzędnicze przymykanie oka na to, że azyl przekształcił się w schronisko, z drugiej niechciane sąsiedztwo a pośrodku psy, które teraz stracą swój tymczasowy dom. – Psy po prostu będą szły do stopniowej adopcji i kiedy ten proces się zakończy, to schronisko wygaśnie – tłumaczy Małgorzata Kitala-Miroszewska, Urząd Miasta w Myszkowie.
Jak długo potrwa wygaszanie tego nie wie nikt. Burmistrz zapewnia, że po 15. stycznia pozostałe zwierzęta odbierze inne schronisko. Przekonuje też, że ma już w Myszkowie miejsce, gdzie powstać może nowe. – Jest projekt na schronisko o pojemności 250 psów – pojemność to może brzydkie, ale to się tak fachowo mówi. I mamy również w tle już dość zaawansowane starania o pozwolenie na budowę – mówi Włodzimierz Żak, burmistrz Myszkowa. Miejsca, w którym powstanie schronisko, gdzie te, których nikt nie zechce przygarnąć, będą mogły spokojnie dożyć starości.