RegionWiadomość dnia

Zamieszanie z izbą przyjęć w Sosnowcu

15 godzin oczekiwania w izbie przyjęć, poprzedzone próbami dotarcia do lekarza rodzinnego i trzema wezwaniami pogotowia ratunkowego. – Powiedzieli, żeby iść do rejonowego lekarza, żeby przyszedł. To było o 23.30, to powiedzieli, że już lekarz już nie przyjdzie – opowiada Maria Szczerba. To cena za uzyskanie pomocy, którą musiała zapłacić chorująca na cukrzycę i arytmię serca 82-letnia mieszkanka Sosnowca. Pani Maria zanim tu trafiła, dwa razy straciła przytomność. Oddział ratunkowy szpitala św. Barbary w Sosnowcu przyjął ją dopiero po naszej interwencji.

To jedyna izba przyjęć w Sosnowcu, która przyjmuje na dobę średnio nawet stu pacjentów. – Jesteśmy zdenerwowani, żeby do tej godziny osoba 82-letnia siedziała na krześle i nikt nie podejdzie, nic nie zrobią – mówi Jolanta Nasidłowska, córka pani Marii.

Zrobią, ale trzeba poczekać. Pierwszeństwo, jak przekonuje ordynator, mają Ci, których życie jest zagrożone. Dlatego przy tylu pacjentach selekcja jest konieczna. – Do tych łóżek kładziemy chorych, których musimy położyć w rozumieniu ustawy o państwowym ratownictwie medycznym – wyjaśnia dr Czarosław Kijonka, ordynator w Szpitalu św. Barbary w Sosnowcu. To jednak nie przekonuje pacjentów, którzy w kolejce muszą swoje odcierpieć. – Są osoby, które czekają tutaj już prawie dobę całą. Ja czekałam osiem godzin, ale i tak to jest bardzo męczące, bo czekałam z bólem – podkreśla Magdalena Wikło.

Problemu może by nie było, gdyby tych chorych, których życie nie jest zagrożone przyjmowały izby przyjęć w innych sosnowieckich szpitalach. Te jednak nie podpisały kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. – Nie zgodziliśmy się na przyjęcie kontraktów zaniżonej wysokości. To był wymiar, który zezwalał na pokrycie jednej trzeciej faktycznych kosztów funkcjonowania – odpowiada Zbigniew Swoboda, dyrektor Szpitala Miejskiego w Sosnowcu. Do ograniczeń w leczeniu przyczynił się sam szpital. Dyrekcja przez trzy miesiące nie przekazywała do NFZ-tu raportów o obsłużonych pacjentach. – W przypadku województwa śląskiego wszędzie mamy zabezpieczone izby przyjęć, to jest jedyny przypadek gdzie było takie sprawozdanie jakie było i taka propozycja jaka była, a konsekwencją tego nie podpisanie umowy przez szpital – tłumaczy Jacek Kopocz, rzecznik śląskiego oddziału NFZ.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Szansą na uzdrowienie służby zdrowia w Sosnowcu może być kolejny, rozpisany przez śląski oddział NFZ-tu, konkurs ofert na izby przyjęć. Być może już za dwa miesiące i w tym mieście wszystko wróci do normy. Kolejka i czas oczekiwania na przyjęcie u lekarza, znacznie się skrócą. Podobnie jak cierpienie pacjentów.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button