Ruch Chorzów poszukuje młodych bramkarzy

W Chorzowie próbują wypracować nowy wzór, tyle że poszukiwania talentów. Młodzi bramkarze powinni pilnie śledzić internet. – Po co mają siedzieć w domu, jeżeli można coś takiego zrobić i na pewno będzie to z pożytkiem dla nich, a nóż-widelec okaże się, że mamy jakieś ukryte talenty, które siedzą w domu, a mogą być kiedyś dobrymi zawodnikami – tłumaczy Piotr Lech, trener bramkarzy młodej ekstraklasy Ruchu Chorzów. Tych w Polsce brakuje, dlatego kluby chętnie sięgają po posiłki zza granicy. Dominik Kruczek urodził się w Niemczech i tam uczył się grać w piłkę. Po dobrej grze w GKS-ie Tychy sięgnął po niego inny GKS – ten katowicki. – Od samego początku, od małego chłopca jest tak, że już mierzą z najwyższej półki, jak Lionel Messi czy Ronaldo.
Takie tuzy nad Wisłą nigdy nie zagrają. Na dodatek trudno u nas wychować dobrego młodego piłkarza, bo miejsce w kadrach wielu drużyn zajmują ci znacznie starsi. – Chyba w Polsce dopiero rodzi się coś takiego jak szkolenie dzieci i młodzieży, bo bardzo rzadko trenerzy na kursach trenerskich są szkoleni w kierunku trenowania dzieci i młodzieży, a bardziej kursy te są przygotowane pod zespoły seniorskie – uważa Marcin Kuśmierz, prezes APN GKS Tychy. Po pomoc trzeba więc poprosić w innym języku. W Tychach polskich trenerów i zawodników dokształcają goście z Holandii. Jak mówią, skoro Polska jest 4 razy większa od Holandii, to ma 4 razy więcej szans na to, żeby być potęgą piłkarską. – W Holandii mamy wiele utalentowanych dzieci. W treningu staramy się im stworzyć jak najbardziej naturalne środowisko, ponieważ jeśli zajęciom będą towarzyszyć negatywne emocje, to ich talent się nie rozwinie – zaznacza Remco Ten Hoopen, trener młodzieżowych grup NEC Nijmegen.
Na zachód patrzą też inni. We wrześniu w Warszawie powstała pierwsza w Europie szkółka piłkarska Barcelony. Rodzice z dziećmi do stolicy dojeżdżają nawet z województwa śląskiego. – To jest najlepszy klub na świecie. Ma najlepszych piłkarzy, gra zespołowo i ofensywnie – mówią młodzi piłkarze.
Do barcelońskiej kuźni talentów mogą przystąpić dzieci w wieku od 6 do 11 lat. – Najlepsi chłopcy mają oczywiście szanse dostać się do akademii w Barcelonie, natomiast na dzień dzisiejszy w siedmiu szkołach na świecie nie udało się to żadnemu zawodnikowi. Mamy nadzieje, że taki talent pojawi się w Polsce – oznajmia trener z polskiej szkółki Barcelony.
Sam się jednak nie pojawi. Śląski Związek Piłki Nożnej na szkolenie młodzieży przeznacza prawie 150 tys. zł rocznie. Efektów póki co nie widać. – Piłkarz wyszkolony u nas w klubach, tych niższych lig zanim trafi do ekstraklasy, to on musi się przebijać przez niektórych ludzi, a oni decydują o tym czy on zagra. Mówię tu o dyrektorach i menadżerach – wyjaśnia Jan Beniger, koordynator ds. młodzieży w Śląskim Związku Piłki Nożnej.
Tym przede wszystkim zależy na zysku. Bo szkolenie kosztuje, a gotowy produkt jest tańszy.