Szusowanie na mrozie

Choć na południu Polski to środek ferii na stokach tłumów nie ma. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko jest w porządku, ale turystów coś jednak zniechęca. – Gdy rano przyszedłem, to myślałem, że jakaś zaraza padła na ludzi, bo nikogo nie było o 8 – mówi Arkadiusz Obrębski, narciarz.
Zarazą dla właścicieli ośrodków narciarskich są temperatury. Ponad 20 stopni na minusie na stoku wytrzymują nieliczni. Dla nich komfort jazdy bez tłoku i czekania w kolejkach na wyciągach, jest ważniejszy niż zimno. – Trzeba się ubrać na tak zwaną cebulkę, czyli jak najwięcej na siebie, a potem się tylko dużo ruszać i jest ok. – instruuje Szymon Mołda, snowboarder. – Gorąca herbata co dwa zjazdy, jak najbardziej wskazana. Myślę, że więcej nic nie trzeba – mówi Beata, przyjechała na narty z Warszawy.
To, co dobre dla narciarzy, niekoniecznie cieszy właścicieli wyciągów i pensjonatów. Przez skrajne temperatury obroty niektórych stacji spadły aż o połowę. – Prawda jest taka, że w święta rzeczywiście była odwilż, temperatury plusowe, a teraz ferie, gdzie jest drugi moment do zarabiania, gdzie narciarze mają czas, a tu wielkie mrozy. Można powiedzieć, że jedziemy na pół gwizdka – stwierdza Waldemar Wiewióra, Ośrodek Narciarski Wisła “Soszów”.
Na pół gwizdka jeżdżą nie tylko w Wiśle, ale także w Szczyrku. – O 7.45 już czekali, żeby wystartować do góry, żeby skorzystać z tego, że nikt przed nimi nie jechał po trasie przygotowanej ratrakiem – informuje Stanisław Richter, Szczyrkowski Ośrodek Narciarski. Ruch na stoku zaczyna się dopiero około południa. Wcześniej turyści zamiast szusować raczej wolą sączyć. – Trasy wyjazdu pod wyciągami się trzymają, łatwo je przygotować i trzymają się cały dzień, bo nie robi się zlodzenie – dodaje Stanisław Richter.
Od nowego roku przepisy dostosowano tak, by i turyści trzymali się na nartach jak najdłużej. Zniknął jeden z najpopularniejszych sposobów na – dodajmy – pozorne rozgrzanie, czyli grzańce. Ci, którzy się na nie jednak zdecydują, mogą do rachunku za ferie doliczyć nawet do pięciu tysięcy złotych.