Pijacy pod chmurkę?

Do sprawnego funkcjonowania izba wytrzeźwień w Chorzowie potrzebuje około 1.3 mln zł rocznie. Urząd Miasta na działanie placówki da w tym roku 500 tys zł. Resztę musi uzbierać sama izba. Sęk w tym że może mieć z tym kłopoty. Izbie nie udało się podpisać umowy z Siemianowicami Śląskimi. Bo do chorzowskiej izby wytrzeźwień trafiają nie tylko mieszkańcy Chorzowa. W 2011 roku placówka miała ponad 4 tysiące “klientów” z czego tylko połowa to chorzowianie. Niezbyt lubiany przez tych którzy tu trafiają “hotel” liczy sobie za pobyt 250 zł. W ubiegłym roku chorzowskiej izbie udało się ściągnąć od trzeźwych już delikwentów ok 600 tys zł. W tym roku windykacja według planów ma przynieść około pół miliona złotych, co w połączeniu z dotacją z samorządu daje 300 tys zł deficytu. Nic więc dziwnego że w Chorzowie pojawiły się głosy dotyczące ewentualnego zamknięcia izby wytrzeźwień.
-“Ośrodek Pomocy Osobom Uzależnionym i Ich Rodzinom – bo tak nazywa się placówka prowadząca izbę wytrzeźwień – łatwo zamknąć. Pytanie tylko co dalej” – mówi Mieczysław Fido, dyrektor chorzowskiego ośrodka. Jego zdaniem aż 70% trafiających tu pijaków to sprawcy przemocy domowej. Na pomocy tym ludziom izba nie ma zamiaru oszczędzać, podobnie jak na swoich pracownikach, których w placówce zatrudnionych jest 50, z czego 22 na etatach. Fido przypomina że prowadzi jednostkę budżetową, która ma prowadzić działalność wyznaczoną przez lokalny samorząd – a ta nie musi być dochodowa. Musi być za to skuteczna, a chorzowski ośrodek chwali się tym, że profilaktyczne działania tylko w zeszłym roku spowodowały spadek ilości pijanych nastolatków którzy trafili do izby na wytrzeźwienie – o połowę.