Napad na bank w Katowicach. Bandytów powstrzymał dyrektor

Nieudana próba napadu miała miejsce w Katowicach na ulicy Kościuszki wczoraj wieczorem. Do zdarzenia doszło tuz przed zamknięciem banku. Do placówki weszło dwoje ludzi. Mężczyzna sterroryzował bronią gazową pracownicę banku, żądając wydania pieniędzy. Wtedy z zaplecza wyszedł dyrektor banku – rzucił się na bandytę i obezwładnił go. – Zorientowałem się, że na sali dzieje się sytuacja, która jest niecodzienna, bo zauważyłem kobietę w okularach, która był zamaskowana. Wyszedłem na salę operacyjną i impulsywnie zadziałałem widząc zagrożenie moich doradczyń, kasjerek – mówi.
Napastników było dwoje – mężczyzna trzymał w ręku wycelowaną w pracownice broń. Pan Tomasz nie dość, że się nie wycofał, to od razu postanowił zaatakować. To prawdopodobnie zaskoczyło niedoszłego rabusia. – Bandytą, którym okazał się 43-letni mieszkaniec województwa świętokrzyskiego został zatrzymany w tej chwili w policyjnym areszcie. Czeka na przesłuchanie przez policjantów, którzy prowadzą już śledztwo w tej sprawie – informuje podkom. Jacek Pytel, KMP w Katowicach.
Nadal poszukiwana jest jego wspólniczka. Wiadomo, że uciekała katowicką ulicą Kościuszki. Być może więcej będzie wiadomo po przesłuchaniu zatrzymanego mężczyzny. – Na jutro jesteśmy umówieni z policją, że będzie doprowadzony sprawca napadu i jutro będą w prokuraturze dokonywane czynności z jego udziałem – mówi Elżbieta Mizeracka, Prokuratura Rejonowa Katowice-Południe. Jeśli okaże się, że posługiwał się bronią palną, może spędzić w więzieniu 15 lat.
Postawa pana Tomasza to już kolejny w ostatnim czasie przypadek przytomnej reakcji na przestępstwo. Niemal rok temu w Dąbrowie Górniczej trzech mężczyzn pomogło nastolatkowi, którego nożem zaatakował 30-letni mężczyzna. Przypłacili to zdrowiem.
Odwagą wykazał się też 25-letni kierowca w Gliwicach – przez okno swojego auta zauważył jadące zygzakiem BMW. Zajechał mu drogę i siłą zatrzymał kierowcę do czasu przyjazdu policji. 51-latek wydmuchał 3 promile.
– Każdego z nas tak naprawdę stać na takie zachowanie – stwierdza Iwona Tyrna-Łojek, psycholog. Bo jak mówią specjaliści – w takich przypadkach jak te z Katowic, Dąbrowy Górniczej czy Gliwic – włącza się intuicja. I choć interweniującym zdarza się nie wychodzić z tego bez szwanku, to każdy z nich mówi, że zrobiłby to samo jeszcze raz.