RegionWiadomość dnia

Mieszkańcy mogą odetchnąć – staw Kalina w Świętochłowicach-Zgodzie przestanie śmierdzieć

Ten staw zapiera dech w piersiach i to dosłownie. – Jak ktoś przyjdzie do nas, to mówi jak wy tu możecie wytrzymać. To smród jest, jak tak ciepło jest – mówi Herbert Bula, który od 40 lat mieszka tuż przy stawie Kalina. Staw Kalina w Świętochłowicach to prawdziwa tablica Mendelejewa. Jest doszczętnie zdegradowany przez nieczynne już zakłady chemiczne Hajduki. Wpada tutaj także szambo, ale to nie wszystko. – Z tego cmentarza z tyłu jakiś jad trupi tam się dostał do tego stawu – dodaje Zenon Krzyk, mieszkaniec dzielnicy Zgoda.

Mieszkańcom dzielnicy Zgoda trudno uwierzyć, że Kalinę da się jeszcze ocalić. – Będzie to tak zwana klasa wód odpowiednia, na przykład dla jesiotra – stwierdza Gabriela Lenartowicz, prezes WFOŚiGW w Katowicach. Za słodką wodę trzeba jednak słono zapłacić. Całość ma kosztować ponad 50 mln zł. To jedna trzecia rocznego budżetu miasta, dlatego Świętochłowice dostaną 44 mln z Unii Europejskiej. Władze Świętochłowic już dziś myślą o zarybieniu tego jeszcze na razie cuchnącego bagna. – Powstanie nowa sekcja wędkarska, mam taką nadzieję, ale zostanie także zrewitalizowany teren wokół, tereny zielone, ciągi komunikacyjne, ciągi piesze – podkreśla Dawid Kostempski, prezydent Świętochłowic.

Tak optymistycznej wizji próżno oczekiwać w innych miastach w województwie śląskim. To miejsca, w których ekologiczne bomby wciąż tykają. Największe są w Tarnowskich Górach i Jaworznie. – Tu jest problem podobny, bo prywatny nabywca z dobrodziejstwem inwentarza kupił teren, a teraz nie chce usunąć odpadów, bo to za dużo kosztuje, a nie można mu udzielić pomocy publicznej w postaci dotacji – wyjaśnia Gabriela Lenartowicz, prezes WFOŚiGW w Katowicach. Dotacja jest niezbędna także w Tarnowskich Górach. W ziemi są niezliczone ilości odpadów po byłym zakładzie chemicznym. Zagrażają zbiornikowi wodnemu, który zaopatruje około 600 tys. mieszkańców Śląska w wodę. – Gdyby to przeniknęło do wód, to grozi to katastrofą ekologiczną – oznajmia Andrzej Pilot, wicestarosta Powiatu tarnogórskiego.

Wiadomo, że w najbliższych latach tego zagrożenia nie da się wyeliminować. Na wsparcie można liczyć dopiero w latach 2014-20. Teraz rząd myśli nad zmianą przepisów, by również prywatni inwestorzy mogli otrzymać dotacje z unii na likwidację ekobomb. – Musimy przez te dwa lata jakąś konstrukcję wymyślić, która spowoduje, że do tych miejsc będą mogły wpłynąć pieniądze, bo to jest zupełnie irracjonalne i bez sensu, że jakby firmy nie mogą brać dofinansowania – uważa Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego. Dofinansowania bez którego nic się nie zmieni. A na zmiany czekają setki tysięcy mieszkańców regionu. – Mam nadzieję i wszyscy sąsiedzi mają nadzieję, że będzie lepiej – mówi Zenobia Skrzypczyk, mieszkanka Świętochłowic.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Pozostaje zatem liczyć na deszcz pieniędzy z Unii, bo bez nich środowisko przestanie być naturalne.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button