Niezwykłe spotkanie w zabrzańskim więzieniu

Trzeba mnie było myć. karmić, przewijać, wszystko jak dziecko. To nie kazanie, a prawdziwa historia, która poruszyła tych z pozoru mało wrażliwych. Beata Gerlich w Wielki Piątek postanowiła opowiedzieć o swoim życiu. Słuchaczami byli osadzeni. – Nie czułam tego, żeby tu stał jakiś mur między nami, ale gdzieś tam jest taka płaszczyzna w tym życiu i moje życie i życie tych panów jest trochę inne. To nas tak jakoś zbliżyło, przez to czuliśmy bliskość, jakieś takie podobieństwo – mówi Beata Gerlich.
Pani Beata zachorowała na raka, straciła częściowo władzę w nogach, wielu na własne życzenie traci tu jedynie czas… – Rozmawiamy pod celą o różnych tematach, żałuje się tego wszystkiego, co się zrobiło, tych czynów za które jesteśmy tutaj. Przede wszystkim jest ta kaplica, w której możemy się pomodlić za te grzechy – mówi
osadzony w areszcie w Zabrzu.
Termin tego spotkania nie był przypadkowy. Wielki Piątek to czas zadumy, spowiedzi i żalu. – Święta wielkanocne są takimi szczególnymi świętami, bo to jest moment, kiedy człowiek budzi się do życia i uświadamia sobie, że jest inny świat i można żyć na nowo i żyć lepiej – mówi ks. Tomasz Sękowski, diecezjalny kapelan więziennictwa.
W zakładzie karnym w Jastrzębiu – Zdroju niektórzy o świętach starają się zapomnieć, inni próbują stworzyć, choć namiastkę wyjątkowej atmosfery. – Mamy możliwość przygotowania sobie potraw typowo świątecznych w okresie przedświątecznym. Są wzmożone odwiedziny rodzin, więc każdy ma okazje się ze swoimi najbliższymi w tym okresie spotkać. Bo tęsknota za nimi doskwiera tu najbardziej. – Będą szare i myślę, że większość z nas raczej próbuje zapomnieć o świętach, bo jakbyśmy sobie tutaj nie radzili? Rodzina tam została – na zewnątrz.
A bez jej pomocy trudno wrócić do normalności, gdy już opuści się te więzienne mury. – Doświadczenie uczy nas, że jeśli nie mają wsparcia rodzinnego, nie mają, gdzie wrócić po odbyciu kary, to niestety wracają do nas – stwierdza por. Katarzyna Gorzkowska, rzecznik prasowy Aresztu Śledczego w Zabrzu. A to świąteczne spotkanie miało pokazać, że izolacja nie musi prowadzić do zamykania się na innego człowieka.