Szaleńczy atak w Rudzie Śląskiej. Kobieta ugodzona strzykawką!

Mieszkańcy Rudy Śląskiej boją się o swoje dzieci i o samych siebie. Wszystko przez napaść na młodą kobietę, do której doszło w biały dzień na osiedlu przy ul. Mickiewicza. – Poszłam z sąsiadką po ziemniaki. Wracałam i usłyszałam krzyk. Podeszłam, policja już jechała, leżała tu strzykawka, tak jakby tam była krew – wspomina Aneta, mieszkanka osiedla Mickiewicza.
Ofiarą 31-letniego Mirosława S. okazała się 26-latka, która roznosiła w okolicy ulotki. Napastnik ją śledził, by w końcu zaatakować. Wbił jej strzykawkę w plecy i uciekł. Napadnięta kobieta nie straciła zimnej krwi. Ruszyła w pościg. Ten uciekał ulicami Mickiewicza, Bankową, Matejki i Piastów. – Dołączył się do pościgu mężczyzna, który jechał samochodem i widząc kobietę, która krzyczy, wzywa pomocy, goniąc tego mężczyznę zatrzymał się i również z tą kobieta zaczął gonić tego sprawcę – mówi Dariusz Majsner, Straż Miejska w Rudzie Śląskiej.
Dogonili go w parku Kozioła, gdzie akurat pojawił się pieszy patrol strażników miejskich. Strażnicy pomogli zatrzymać uciekiniera. Porzuconą strzykawkę udało się odnaleźć. Leżała przy drzwiach kamienicy przy ul. Mickiewicza. – Były resztki substancji jakiejś płynnej w tej strzykawce. Nie byliśmy w stanie na miejscu, nie było możliwości stwierdzić, czy to jest krew, ale była to ciecz koloru czerwonego – mówi Grzegorz Gajewski, Straż Miejska w Rudzie Śląskiej.
Strzykawka trafiła do badań toksykologicznych. Poszkodowaną przewieziono do Szpitala Specjalistycznego w Chorzowie. Tu podano jej dawkę leków zwalczających wirus HIV. Lekarze póki co nie mogą wykluczyć, że doszło do zakażenia. – Wstępne wyniki będą miesiąc po zakończeniu brania leków, czyli mniej więcej po ośmiu tygodniach od zdarzenia. Ostateczne wyniki będą po trzech miesiącach – informuje Adam Witor, Szpital Specjalistyczny w Chorzowie.
To od wyników badań będą zależały losy zatrzymanego 31-letniego Mirosława S. Jeśli zaraził swą ofiarę HIV do więzienia może trafić nawet na 10 lat. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Mirosław S. mógł działać na zlecenie byłego partnera 26-latki, z którym się rozstała. Ten wątek bada policja.