Kopalnia Kazimierz-Juliusz chce fedrować w Jaworznie

Na razie wstęp mają tu wszyscy, ale żywotność tego zakładu jest poważnie zagrożona. Ostatnia czynna kopalnia w Zagłębiu Dąbrowskim może już niedługo zniknąć. – Ja mam do końca maja umowę i też nie wiem co będzie. Też liczę na to, że będzie ta praca, dopracuję do emerytury i jakoś utrzymam rodzinę – mówi Piotr Luty, górnik kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu. Zwolnienia mogą dotknąć 1150 górników. W kopalni Kazimierz-Juliusz pozostało do wydobycia ok. 3 mln ton węgla. Przy obecnej produkcji zakład ma szanse przetrwać najdalej do połowy 2019. – To jest sprawa setek młodych ludzi, którzy związali swoją przyszłość z kopalnią, wdrożyli się w ten cały cykl – dodaje Tadeusz Hanusiak, górnik kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu.
Władze kopalni i związkowcy mają już plan jak ją reanimować. Dziś przedstawili go pracownikom. – Chcemy uzyskać koncesję po kopalni Jan Kanty, dostać się do tego pokładu dolnym chodnikiem i pozyskać te 25-30 mln ton, które da możliwość funkcjonowania kopalni – tłumaczy Grzegorz Sułkowski, przewodniczący Solidarności kopalni Kazimierz-Juliusz.
W nieaktywnej kopalni Jan Kanty w Jaworznie obecnie nikt nie fedruje, dlatego takie rozwiązanie wydaje się dla związkowców najprostsze, by nie powiedzieć jedyne. To również dodatkowo zatrudnienie dla mieszkańców Jaworzna i Sosnowca. Już teraz mówi się o dwóch tysiącach nowych miejsc pracy. – Koncesja umożliwiłaby nam fedrowanie i wydłużyła żywotność kopalni o minimum 15 lat. Proszę sobie zdać sprawę, że my obecnie fedrujemy 500 tysięcy ton i przy obecnym wydobyciu czas trwania kopalni to jest zamykanie tej kopalni w 2018 roku – oznajmia Krzysztof Kiljan, przedstawiciel załogi w radzie nadzorczej kopalni.
Przygotowanie pokładów do wydobycia trwałoby około sześciu lat, czyli mniej więcej tyle ile zostało do zakończenia wydobycia w tej kopalni. Dojście do złoża kopalni Jan Kanty w Jaworznie można chodnikiem pod ziemią. By dostać się do jego granicy pokonać trzeba tylko cztery kilometry. – Technicznie, inżynieryjnie i w każdy inny sposób jest to możliwe, pozyskanie środków pewnie też i jest to łatwiejsze jak budowanie nowej kopalni – dodaje Krzysztof Kiljan.
Fedrować w tej jaworznickiej kopalni chcą jednak nie tylko oni. Wnioski o koncesję wydobycia w kopalni Jan Kanty złożyły trzy prywatne firmy. Zdaniem związkowców największa szanse na jej uzyskanie ma Kaźmierz-Juliusz. Gdyby jednak kopalnia nie otrzymała koncesji, jest też inne rozwiązanie. – Innym pomysłem na przedłużenie funkcjonowania kopalni byłaby umowa, że kopalnia zawarłaby umowę z podmiotem i w jego zakresie prowadziła by eksploatację przeróbkę i załadunek z marżą nie tylko na pokrycie strat, ale uzyskanie zysków z tej operacji – stwierdza Roman Łój, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego.
Zyski z tej operacji wyliczają również ekonomiści. – Zwykle kiedy zamykany jest duży zakład pracy pojawiają się problemy ekonomiczne i społeczne. Dotykają one nie tylko pracowników i ich rodzin, ale również społeczności lokalnej i władze – mówi dr Krzysztof Koj, WSB w Chorzowie.
Tym razem pojawia się możliwość odzyskania nie tylko tych obecnych miejsc pracy, ale utworzenia nowych.