WUG nagrodził najodważniejszych ratowników górnicznych

Dziś nagrodzony za odwagę, ponad rok temu ledwo uszedł z życiem. W kopalni “Krupiński” doszło do zapalenia się metanu. Sebastian Garus, zachował zimną krew, i to dzięki niemu mogła ruszyć akcja ratownicza. – Dotarłem do ratowników, bo wyszedłem jako pierwszy z tego wypadku. Poinformowałem, gdzie są koledzy, gdzie się znajdują, i dla mnie ta akcja się skończyła – wspomina.
Dla ratowników to był dopiero początek. Ruszyli by dotrzeć do uwięzionych pod ziemią górników. – Zero widoczności, całkowite zadymienie, wysoka temperatura, wysoka wilgotność. Wszystko to ekstremalne warunki – mówi Adam Nowak, Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Ekstremalne warunki pod ziemią, to jednak nie wszystko. Ratownicy biorący udział w akcji, podkreślają, że to nie one były najtrudniejsze do zniesienia. – Nie mój własny ból, nie własne wycieńczenie fizyczne, ale myśl, że….stało się jak się stało – mówi Ryszard Konior, ratownik górniczy.
Tragiczny bilans tej trwającej blisko tydzień akcji ratunkowej, to śmierć jednego górnika oraz dwóch ratowników górniczych, którzy szli z pomocą. – Nie ma dnia, żeby się nie pamiętało o tym. Zawsze gdzieś tam cały czas to jakoś odtwarza, i się doszukuje dlaczego – mówi Marek Kumor, ratownik górniczy.
Jerzy Markowski, kiedyś górnik, a później wiceminister gospodarki podkreśla, że nic nie wskazywało na to, że do tragedii w kopalni “Krupiński” dojdzie. – W całej mojej karierze górniczej, nie byłbym w stanie zebrać doświadczenia, żeby przewidzieć przyczyny wypadku na kopalni “Krupiński”. To jest coś tak nienormalnego, tak coś zaskakującego, że tutaj trudno szukać winy. Tu po prostu przegraliśmy z naturą – stwierdza.
Natura dała też o sobie znać we wrześniu 2009 roku w Kopalni Wujek – Ruch Śląsk w Rudzie Śląskiej. W wyniku wybuchu metanu zginęło dwunastu górników, a ośmiu zmarło w szpitalach, blisko czterdziestu zostało rannych. Do tragedii w kopalniach w województwie śląskim, dochodzi, i dochodzić będzie, podkreślają przedstawiciele Wyższego Urzędu Górniczego. Dodają jednak, że tych wypadków jest coraz mniej. – Bezpieczeństwo się poprawia. Mam nadzieję, że się będzie poprawiało dalej, że dojdziemy do takich wskaźników wypadkowych, które nas będą satysfakcjonowały, bo te które są dzisiaj nas oczywiście nie satysfakcjonują – mówi Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego.
Częściową satysfakcję mieli też nagrodzeni ratownicy górniczy. Żałują, że dyplomów, nie mogą odebrać wszyscy z ich zastępu.