Fedrowanie wraca do łask

Ponad 1,5 miliarda złotych. Właśnie tyle potrzeba, by dać drugie życie kopalni Niwka-Modrzejów. – My specjalnie bierzemy oddech, zostawiamy wolne miejsce, bo jeden z inwestorów planuje wznowienie wydobycia w kopalni Niwka – Modrzejów. Oby. Wtedy mielibyśmy i nowoczesne technologie i wydobycie – mówi Kazimierz Górski, prezydent Sosnowca.
Wydobycie zakończono tutaj ponad 13 lat temu. Zygmunt Witkowski, obecnie radny, a kiedyś górnik tej właśnie kopalni, poznał już plany potencjalnego inwestora. – Tam są wspaniałe zabezpieczenia. Część eksploatacji jest na posadzkę płynną – mówi Zygmunt Witkowski, radny Sosnowca, były górnik kopalni KWK Niwka Modrzejów.
Mimo to na plany sąsiadów nieufnie patrzą w Jaworznie. A właściwie na terenie tego miasta znajdują się złoża i to Jaworzno ma decydujący głos przy wydaniu przez Ministerstwo Środowisko zgody na wydobycie. – Doświadczenia samorządu i mieszkańców z lat poprzednich, związane ze szkodami górniczymi powoduje to, że staramy się zabezpieczyć przed tymi wpływami eksploatacji – mówi Marcin Marzyński, Urząd Miasta w Jaworznie. Eksploatacji, której skutki odczuwalne będą tak czy inaczej. Z drugiej jednak strony dla obu miast inwestycja oznaczać może wymierne korzyści, w tym tę największą, czyli miejsca pracy. – Według naszych wyliczeń jest to co najmniej kilka tysięcy, bezpośrednio ponad tysiąc, natomiast w otoczeniu myślę następnych kilka tysięcy – zapowiada Andrzej Szędzielarz, HMS Niwka Coal Production Company.
O tym, że udana reaktywacja zamkniętej kopalni jest możliwa przekonuje przykład tego zakładu. Po ponad 1,5 rocznej przerwie Kopalnia Silesia znów fedruje, bo to co nie opłaciło się Polakom, zdecydowanie opłaca się Czechom. – Do dnia dzisiejszego zainwestowaliśmy ponad 500 mln polskich złotych. Z tego zainwestowaliśmy 320 mln do technologii – informuje Jiri Pastika, prezes zarządu Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia.
Teraz czeka ją świetlana przyszłość i co najmniej 40 lat wydobycia. Na drugą szansę liczą też tutaj, w kopalni Kazimierz-Juliusz. Ta walczy o przetrwanie, a jedynym ratunkiem wydaje się być jej podziemne połączenie z wyrobiskami pod Jaworznem, należącymi do kopalni Jan Kanty. By zacząć fedrować złoża trzeba pokonać 4 kilometry. – Technicznie, inżynieryjnie i w każdy inny sposób jest to możliwe, pozyskanie środków pewnie też i jest to łatwiejsze jak budowanie nowej kopalni – mówi Krzysztof Kijan, przedstawiciel załogi w radzie nadzorczej kopalni.
W podobny sposób do życia przywrócić można jeszcze kilka innych kopalń. – Kopalnia Dębieńsko, gdzie też Czesi mają swoją koncesję, kopalnia Morcinek, gdzie też Czesi mają swoją koncesję, kopalnia Siersza 300 mln ton zasobów, kopalnia Czeczot– wylicza Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. Zainteresowanie inwestorów jest – głównie zagranicznych. Czechom się udało, nam jeszcze nie.