KrajRegionWiadomość dnia

Fani Guns N Roses czekali na gwiazdy dwie i pół godziny! [Zdjęcia]

To nie on przyszedł za późno – to fani przyszli za wcześnie. Tak Axl Rose podsumował swoje ponad 2 godzinne spóźnienie. Oni czekali, on w tym czasie podobno siedział w saunie. – On ma po prostu taką konwencję. On chce się w ten sposób zachować i właściwie wczorajsze zachowanie można by było spuentować jednym zdaniem – on chciał się spóźnić i się spóźnił z premedytacją – podkreśla Janusz Stefański, organizator koncertu Guns N'Roses. Nie pierwszy zresztą raz, bo spóźnienia to ostatnio znak rozpoznawczy Axla Rose i jego Gunsów. Ale i to zagorzałych fanów specjalnie nie rozczarowało, bo na ten koncert w Rybniku czekano od miesięcy. – Energia tłumu rozwali tutaj rzeczywistość. Ja się nie mogę doczekać – mówi Agnieszka Palowska.

Gdy doczekano się wreszcie pierwszych – Chinese Democracy i Welcome to the jungle złość nawet jeśli była musiała zniknąć, bo 40 utworów oznaczało blisko 3 godziny zabawy. Zabawy, która dla wytrwałych skończyła się wczesnym porankiem. – Ta publiczność musiała być taka, wygrzana do granic czerwoności. Musieliśmy być tacy, rozgrzani jak cegły w tym oczekiwaniu na gwiazdy – mówi Maciej Śmich. Czy gwiazdy ostatecznie sprostały oczekiwaniom – tutaj zdania są podzielone. Z jednej strony koncert Gunsów obejrzało i tak więcej osób niż ten zeszłoroczny. Jednak zdaniem niektórych Axl Rose mocno rozczarował, bo zawieść nie mogli się tylko ci, którzy na Guns N' Roses wybrali się patrzeć, a nie ich słuchać. – Aż przykro patrzeć i słuchać co dzieje się z legendą tego niewątpliwie wielkiego, ale nie rewolucyjnego zespołu – uważa Wojciech Zamorski, dziennikarz muzyczny

Dobrze, że jednak byli, bo to i tak wydarzenie wielkiej rangi. Wielkie mają też wymagania. Wspomnieć tylko o specjalnej butli z tlenem dla Axla Rose, ekstrawaganckich limuzynach, czy dziesiątkach potraw do wyboru. Mimo to na notoryczne spóźnienia i tak mogą sobie pozwolić. Inni nie mają tak dobrze. – Organizatorzy byli wściekli, w ogóle właściwie chcieli nas już wyrzucić. Nie dopuścić do grania, ale myśmy mieli tak fajne emocje z tym związane, bo to było takie napięcie i taka sytuacja, że przed Rodem Stewartem, że wyszedł wtedy bardzo fajny koncert – wspomina Sebastian Kowol, zespół PIN.

Bo tak się składa, że kluczem do wyjątkowego koncertu jest nie tyle sama muzyka, co przede wszystkim osobowość i charyzma artystów, a także a może i przede wszystkim otoczka jaką wokół siebie tworzą.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button