Co w policyjnym notatniku piszczy? Miłosne wyznania i porwanie krowy!

Są miłości i kradzieże, jakie się nawet psychologom nie śniły. O takiej miłości śnić mogła jednak jedna z wodzisławskich policjantek. Romeo miał co prawda ponad 3 promile, ale okrucieństwem byłoby twierdzić, że kobietą jego życia nie była kontrolująca go mundurowa. Zaśpiewał serenadę, po czym został ukontentowany. Od razu zaobrączkowany… – Ostatnio odnotowaliśmy taki przypadek, kiedy nietrzeźwa kobieta zadzwoniła do naszego oficera i wyznała mu przez telefon miłość. Oświadczyła, że go kocha, po czym rozłączyła się – mówi mł. asp. Jagoda Tomanek – Olczak, KMP w Siemianowicach Śląskich. Nie znaczy to jednak wcale, że siemianowicki szeryf o adoratorce zapomniał. Wręcz przeciwnie, bo miłość podobnie jak złodziejska fantazja, do zapomnienia bywa trudna.
Pod osłoną nocy Bogu ducha winną Baśkę – krowę – uprowadzić mogła tylko zorganizowana grupa przestępcza. – To była wybitnie zdrowa sztuka – taka Milka, jak w reklamach – stwierdza Ludwik Gruca, właściciel skradzionej krowy.
Z kolei w Zawierciu doszło do słynnej afery garnkowej, bo garnek, który skradziono na pewno nie był zwykłym garnkiem. Był garnkiem z rosołem. – Bezmyślność tu odgrywa dużą rolę. Młody człowiek nie myśli o konsekwencjach, tylko w danym momencie działa pod wpływem impulsu, emocji – stwierdza Magdalena Bannert, psycholog.
Podobny impuls towarzyszyć musiał bandycie, który w Bielsku-Białej nikczemnie plądrował piwnice. Zaprawy babuni rozkręcić miały imprezę. Czy tą samą, na którą wybierał się złodziej pewnych butów? Nie wiadomo. Wiadomo, że boso nigdy nie chodził. – Do dyżurnego cieszyńskiej policji przyszedł mężczyzna, który powiedział, że potrzebuje pomocy, ponieważ żona wyrzuciła go z domu. Mężczyzna miał ze sobą reklamówkę z ubraniami, policjanci mu pomogli – informuje st. asp. Aneta Orman, KWP w Katowicach. Zapewnili wikt i opierunek na całkiem korzystnych warunkach, wszak prycza i nocleg za darmo, lepsze były niż niewdzięczna żona. Dopiero potem okazało się, że był poszukiwany za kradzież.
Z kolei na pewnym dachu, jakiś mistrz świata podczas meczu mistrzostw świata ukraść próbował telewizyjną antenę. Skandal szybko zjednoczył kibicowską brać – złodzieja złapano. – Po długich bojach o pilot z żoną, wziąłem sobie w końcu wywalczyłem pilot, usiadłem przed telewizorem. Włączyłem mecz, piwko – koledzy, po czym mecz przerwany – żali się Paweł Miela, mieszkaniec Bytomia.
Niezły kawał wykręcono też na jednym z żorskich osiedli. Dokładnie pół tysiąca gałek od kaloryferów. Z pozostałymi zagadkami łączy je to, że wszystkie rozwiązać jest niezwykle trudno. Przynajmniej do czasu, gdy ktoś nie puści pary z ust.