Przerwane wakacje setek turystów. A serii upadków biur podróży można było zapobiec

Wylądować w Pyrzowicach mieli dopiero w sobotę, ale już wczoraj wylądowali… w autokarze. Grupa 23 turystów, klientów upadłego biura podróży Aquamaris z Bielska-Białej, wróciła popołudniu do kraju.
Zamiast trzech godzin w samolocie, ponad 30-godzinna wakacyjna gehenna – najpierw promem do Pireusu, potem już autokarem do Polski. W drodze powrotnej jest kolejna ponad 100-osobowa grupa turystów, którzy z bielskim bankrutem wybrali się na Kretę. Dwa tygodnie w słonecznej Grecji – to miała być wycieczka marzeń. Awaryjny i przedwczesny powrót do kraju ich marzenia jednak ukrócił.
Autokar – choć mniej komfortowy – był tańszy. Marszałek województwa dla turystów ze Śląska wybrał taką właśnie formę powrotu. Wyczarterowanie jednego tylko samolotu to koszt blisko 300 tys. zł. – Najpewniej każdy chciałby lecieć samolotem, ale dla mnie każda złotówka wydana ponad gwarancję ubezpieczeniową jest złotówką wydaną nielegalnie – mówi Adam Matusiewicz. marszałek województwa śląskiego. Gwarancja Aquamaris to zaledwie 500 tys. zł. Jak podkreślają urzędnicy, ściągniecie do kraju turystów rozproszonych po całej Grecji, kosztowałoby znacznie więcej, gdyby mieli wracać do kraju samolotem.
Klienci kolejnego upadłego biura podróży – tym razem z Chorzowa – 4 dni na walizkach czekali w Egipcie. Nie było sposobu, by stamtąd wylecieć. Ci, którzy wycieczkę kupili za pośrednictwem internetowego serwisu Groupon, pieniądze mają odzyskać już wkrótce. Resztę najpewniej czeka długa batalia o odszkodowania. – Składanie tych wniosków jest dobrowolne, ale jednak w interesie każdego turysty jest ubieganie się o te pieniądze. Nawet, jeśli miała to by być symboliczna złotówka– stwierdza Witold Trólka, Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego.
A na tej niestety w wielu przypadkach może się skończyć. Z gwarantowanej puli ubezpieczeniowej w pierwszej kolejności pokrywane są koszty sprowadzenie turystów do kraju, reszta pieniędzy – jeśli oczywiście zostanie – idzie na odszkodowania.
– Jedno biuro upada, a potem ludzie, którzy doprowadzili do jego upadku otwierają inne, pod inna nazwą – mówi Krystyna Papiernik, Śląska Izba Turystyki. Przedstawiciele Śląskiej Izby Turystyki przekonują, że właściciele upadłych firm wykorzystali słabość obowiązujących w Polsce przepisów. Cała branża po tegorocznej fali bankructw stracić może u klientów zaufanie. A urzędnicy muszą być bardziej czujni na działanie biur podróży o niepewnej przyszłości. – Powinni bardziej wnikliwie patrzeć na udzielanie zezwoleń i wysokość sum gwarancyjnych – szczególnie nowym firmom, które powstają na rynku, które powinny wykazać się kilkuletnim stażem pracy – dodaje Krystyna Papiernik, Śląska Izba Turystyki.
9 to liczba tegorocznych bankrutów w branży turystycznej. Jako ostatnie oświadczenie o niewypłacalności wczoraj złożyło warszawskie biuro podróży Summerelse. Na lodzie w środku lata pozostawiło ok. 600. polskich turystów.