Legalne porwania polskich dzieci w Niemczech

Miała na nowo ułożyć sobie życie, a prawie je zrujnowano. Młoda mieszkanka Tarnowskich Gór przekonała się jak łatwo za granicą można stracić dziecko. Do Niemiec wyjechała za chlebem. Szybko znalazła pracę. Według jej relacji kłopoty zaczęły się, gdy pewnego dnia zasłabła, a po karetkę zadzwoniła jej 7-letnia córeczka. To zdaniem urzędników był powód, by sądzić, że dziecko nie ma należytej opieki. – Gdy pojechałam do małej, to pani nakrzyczała na mnie, że najlepiej by było, jakbym w ogóle jej nie odwiedzała, bo tak jest lepiej dla dziecka. Po czym mała zaczęła krzyczeć, że ona chce mnie widzieć, że ona chce iść ze mną – wspomina mieszkanka Tarnowskich Gór.
Córka 29-latki za sprawą decyzji Jugendamt, urzędu do spraw nieletnich, została skierowana do ośrodka prowadzonego przez siostry zakonne i to bez decyzji sądu o ograniczeniu matce praw rodzicielskich. Zdesperowanej Polce pomogło Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech. Razem z prawnikami zaczęli od mediacji. Po godzinnej rozmowie urzędnicy Jugendamt się ugięli. – To było decydujące, udowodnienie bezprawności ich działania. – A tych, którzy nie potrafią tego udowodnić, co czeka? – Piekło – twierdzi Wojciech Pomorski, Stowarzyszenie Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech.
To, że ono je ominęło poczuły dopiero po powrocie z córką do Polski. – Problem Jugendamt powinien być rozwiązany, albo powinna zostać przeprowadzona gruntowana reforma tego urzędu i tego żądamy. Ta organizacja ma bardzo duże prawa. Może wyciągnąć dzieci z rodziny – informuje Markus Matuschczyk, prawnik.
Bardziej od mieszkanki Tarnowskich Gór kombinować musiał Daniel Grychtoł z Bytomia. On również wyjechał razem z żoną i dziećmi do Niemiec. Nie znał języka, a pracę miał dorywczą. Urzędnicy stwierdzili, że dzieci nie mają godnych warunków i umieścili je w ośrodku. – Zaplanowaliśmy, że tak powiem ucieczkę. Nie była to kradzież dzieci, bo z mojego punktu widzenia, nie można ukraść dzieci, które są nasze – stwierdza Dariusz Grychtoł, wywiózł dzieci z Niemiec.
Jugendamt wywiezienie dzieci z Niemiec potraktował jako porwanie. Sprawa trafiła do sądu. – Sąd rejonowy w Bytomiu po rozpoznaniu sprawy Dariusza Grychtoł i Wioletty Grychtoł oraz prokuratury rejonowej o odebraniu dzieci małoletnich Dawida i Daniela Grychtoł postanawia oddalić wniosek – poinformowała sędzia Ludmiła Lempart, Sąd Rejonowy w Bytomiu. Chłopcy tymczasowo trafili do ośrodka wychowawczego w Katowicach. O tym, kiedy wrócą do domu zadecyduje sąd. – Z pracą jest można powiedzieć łatwiej, a z mieszkaniem jest można powiedzieć na razie ciężko – mówi Wioletta Grychtoł, matka dwojga dzieci.
Wszelkie trudności można pokonać, jeśli przeciwko sobie nie ma się urzędników. Teraz ci polscy przejdą test na wrażliwość społeczną, bo to od nich zależy czy Grychtołowie dostaną większe mieszkanie socjalne i będą mogli zamieszkać w nim w komplecie.