Święto na torach. Jak będzie przyszłość tramwajów?

Za sterem doświadczony motorniczy, dlatego można jechać nie zważając na to, że trzęsie. Huk potężny, że uszy bolą. – Pomiędzy pudłem wagonu, a samym torowiskiem się tworzy takie pudło rezonansowe, jak w gitarze i każdy odgłos jest po prostu dużo bardziej słyszalny – tłumaczy Jakub Drogoś, Klub Miłośników Transportu Miejskiego w Chorzowie. Wielu jednak na tę mało komfortową jazdę się skusiło. – W tym jest teraz wygoda, ale jak się jedzie naszymi tramwajami to jest syf i malaria i co drugi nie płaci – mówi Helena Hanus, pasażerka.
Dziś od święta, było za darmo. Nie wszyscy jednak mogli przekroczyć te progi. – Ten tramwaj nie jest w ogóle dla osób niepełnosprawnych. Oni tutaj nie wejdą, bo jest za wysoko – stwierdza Tadeusz Trafała. Niższa za to jest cena liczącego ponad 40 lat tramwaju. – Ceny fabrycznie nowych tramwajów dwukierunkowych zaczynają się od 8-10 milionów za sztukę, natomiast taki wagon kosztował 200 tysięcy złotych – tłumaczy Piotr Wiśniewski, Klub Miłośników Transportu Miejskiego w Chorzowie.
Kolejnych 100 tysięcy kosztowało przystosowanie każdego z 10 sprowadzonych z Niemiec Helmutów, rok temu z Austrii przyjechały na Śląsk równie wysłużone Sznycle. W sile 15-stu. Ich debiut nie był jednak udany. Wypadały z szyn, bo torowiska na Śląsku, mimo że wciąż modernizowane często wyglądają źle. Choć daleki od ideału to wciąż najbardziej ekologiczny, najtańszy w eksploatacji i najbezpieczniejszy środek komunikacji miejskiej, przekonują w Tramwajach Śląskich. – Wystarczy spojrzeć jak zatłoczone, zakorkowane są miasta. Wiadomo na zachodzie już się przekonali o tym, że komunikacja miejska to przyszłość i w nią należy inwestować. Nie inaczej musi być także w naszym kraju – stwierdza Andrzej Zowada, Tramwaje Śląskie S.A.
– Za dwa lata pojawią się pierwsze nowe niskopodłogowe tramwaje w Katowicach, jeszcze pod koniec tego roku powinien na Śląsk przyjechać pierwszy tramwaj zmodernizowany – dodaje Piotr Wiśniewski.
Z 75 klasycznych 105, najbardziej popularnych na Śląsku tramwajów. Ponad 3 lata temu zrezygnowano z nich w Gliwicach. Tam postawiono na podobno – bardziej punktualne autobusy. – Niekiedy zatrzymanie trwa 30-40 minut. Musi przyjechać straż miejska, laweta, musi samochód zostać odholowany – opowiada motorniczy. Czas leci i pasażer robi się nerwowy, przelewając swą złość na motorniczego. – Niestety pasażerowie są upierdliwi. Mają mnóstwo pretensji do mnie w większości bezcelowych po prostu, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić – zaznacza Daniel Janeczko, motorniczy, Tramwaje Śląskie S.A.
W najbliższych 2 latach na modernizację 50 kilometrów zapuszczonych torowisk i wymianę przestarzałego taboru na nowy na Śląsku wydać trzeba ponad pół miliarda złotych. Koszty tej inwestycji w blisko 60 procentach pokryje Unia Europejska. Resztę, około 240 mln zł, mają wyłożyć Tramwaje Śląskie.