RegionWiadomość dnia

Sparaliżowane izby wytrzeźwień, czyli ustawowy kac

Zbyt późne przerwanie biesiadowania, zwykle źle się kończy. Zwłaszcza, gdy budzimy się w nie swoim łóżku.Miałem ponad promil alkoholu we krwi i wylądowałem tutaj. Warunki są całkiem niezłe. Jest czysto przede wszystkim, bezpiecznie. Ci zadowoleni z pobytu w takich miejscach należą jednak do mniejszości. Choć mają tutaj warunki do odzyskania pełnej sprawności. – Staramy się, żeby wytrzeźwiał jak najszybciej, w związku z tym podajemy mu kawę, herbatę, gorące kubki – opowiada Laura Signerska, Izba Wytrzeźwień w Sosnowcu.

Do hotelowego kateringu wciąż jednak daleko, za to ceny już do tych hotelowych zbliżone. Maksymalna opłata to 250 zł. I właśnie z tych – maksymalnych stawek – śląskie gminy chętnie korzystają. Wyjątkiem są Gliwice. Prawdziwym za to ewenementem stały się Tychy. Prawo ostatnio w przypadku izb wytrzeźwień nie jest już takie przejrzyste. Wszystko przez nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi. – W ocenie Trybunału Konstytucyjnego taka opłata ma charakter daniny publicznej, czyli podatku, a tym samym jej wysokość, bądź sposób określenia tej wysokości musi się znaleźć w ustawie – wyjaśnia Agnieszka Osior, Zakład Usług Komunalnych w Tychach. I choć w poprawionej przez Senat ustawie jest mowa o wysokości opłaty, to jednak nie jest ona precyzyjna. Z jednej strony koszt pobytu ustalono na 300 zł, aby już w uzasadnieniu – podnieść ją o kolejne 50 zł. Na tym zamieszaniu tylko w ciągu kilku dni tyska izba straciła prawie osiem tysięcy złotych. A na tym nie koniec problemów z senackimi poprawkami. – Pan prezydent zdecydował o skierowaniu tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Poważne zastrzeżenia prezydenta dotyczą przepisu wprowadzającego otwarty i niesprecyzowany katalog środków technicznych, które służą stosowaniu przymusu bezpośredniego – tłumaczy Joanna Trzońska-Wieczorek, Kancelaria Prezydenta RP.

Dotąd jedynym środkiem przymusu były pasy bezpieczeństwa. Teraz dochodzą do tego zastrzyki uspokajające, a nawet zestaw, który na podorędziu mają stróże prawa. – Żeby nie zdarzały się później nagłówki w gazetach, że mało tego, że kosztuje pobyt w izbie 250 zł, porównując ją do średniej czy dobrej klasy hotelu i do tego jeszcze będziesz pobity pałką, czy porażony paralizatorem – mówi Mieczysław Fido, Stowarzyszenie Dyrektorów Izb Wytrzeźwień. Paraliż izb wytrzeźwień, być może przejściowy, ale i tak ostro może uderzyć gminy po kieszeni. Ta chorzowska rocznie przynosi ponad pół mln zł dochodu. A windykacja długu zaczyna się już po wejściu w te mury. Gdy trafia tu nietrzeźwy, razem z nim do depozytu trafia wszystko z czym przychodzi. Przedmioty odzyskuje dopiero, gdy spłaci dług. Jego spłaty unika jednak coraz więcej osób. W Sosnowcu rekordzista na izbę trafił ponad 100 razy. I choć winien jest grubo ponad 30 tys. zł, nie zapłacił ani grosza, bo jest niewypłacalny. A po 5 latach dług jest umarzany. – Jeżeli są to pacjenci z innych gmin, z którymi mamy podpisane porozumienia, za tych pacjentów płaca właśnie gminy. Natomiast, jeżeli są to pacjenci z terenu Sosnowca, są opłaty umarzane – zaznacza Maria Kowalska, z-ca dyrektora Izby Wytrzeźwień w Sosnowcu.

O nawet czasowym umarzaniu opłat nie chcą słyszeć w Zabrzu i Katowicach. Tu na orzeczenie Trybunału cierpliwie czekają i robią swoje, wyznając przy tym zasadę, że kto pije, ten płaci. – Oni muszą ponosić konsekwencje swoich zachowań. To nie jest tak, że izba nie jest Caritasem, ani nie może być instytucją charytatywną. Za swoje nadużycia społeczne trzeba płacić – oznajmia Jan Szulig, wiceprezydent Zabrza.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Cena za jego nadużywanie zwłaszcza na drugi dzień zawsze jest taka sama. Lekarstwo na to, aby jej nie płacić jest takie samo jak na kaca. Najlepiej dzień wcześniej nie pić.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button