Mieszka z 3-letnią córką w kamienicy, która nie nadaje się do zamieszkania…

To nie przelewki. Tu przelała się już czara goryczy. – Lokal nie spełnia wymogów mieszkaniowych. Natomiast słyszę: proszę mieszkać, płacić dalej czynsz i siedzieć cicho, niech się pan cieszy, że w ogóle jest mieszkanie – mówi Mirosław Turczyński, walczy z administracją o naprawienie dachu.

Pan Mirosław z cieknącą wodą w swoim mieszkaniu walczy od ponad 10-ciu lat. Z podobnymi problemami w tej kamienicy borykają się też inni mieszkańcy. Zacieki widać tu gołym okiem. Problem uciążliwy powraca każdej zimy. – Byliśmy w spółce i powiedzieli, że to do wyburzenia ma iść, ale już pięć czy sześć lat nic się nie dzieje w tym kierunku – stwierdza Kazimierz Kurdziel, mieszkaniec kamienicy przy ul. Strzeleckiej. Decyzji o wyburzeniu kamienicy jak nie było, tak nie ma. Mimo wydanego zaświadczenia, że lokal nie nadaje się do zamieszkania, nikt lokatorów nie przenosi, budynku też nie remontuje.

Pan Mirosław nie daje za wygraną, głównie ze względu na swoją 3-letnią córkę. Wilgoć w mieszkaniu i grzyb na ścianach to nie koniec jego problemów. – Lekarz, który tutaj był, gdy zobaczył ścianę, chwycił się za głowę i powiedział: tutaj jeżeli jest taki grzyb, nie można mieszkać. To powód tego, że córka jest ciągle chora – mówi Mirosław Turczyński, walczy z administracją o naprawienie dachu.

O pomoc, jak mówi, zwracał się już wszędzie, także do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Ten już dwukrotnie wydał nakaz usunięcia usterki. Zdaniem lokatorów rozłożona folia malarska problemu nie załatwi, woda jak po ścianach ciekła, tak ciecze. Mimo wielu prób, zarządcy budynku nie znaleźli dziś dla nas czasu. Panu Mirosławowi nadal na głowę kapie a Inspektor Nadzoru Budowlanego zapowiedział kolejną kontrolę szczelności dachu. Jeśli okaże się, że wbrew deklaracjom zarządcy, usterka nie została usunięta, sprawą zajmie się prokuratura.