RegionWiadomość dnia

Dramatyczna sytuacja. Teatry znajdują się w ogromnych tarapatach finansowych

Być albo nie być – oto jest pytanie, w tym miejscu aktualne jak nigdy wcześniej. I wcale nie z powodu Hamleta, bo akurat jego nie wystawia tutaj nikt. Nie ma jednak wątpliwości, że to też jest dramat – tyle, że finansowy. – Jest dokładnie tak, że nie mam za co produkować kolejnych premier. Z najwyższym trudem zarabiamy na biletach, żeby zrównoważyć budżet i by ludzie dostawali płace za swoją pracę – mówi Tadeusz Bradecki, dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego.

Teatry, nawet te największe, borykają się z ogromnymi problemami finansowymi. Teatr Śląski co roku wystawiał około 6 premier. W tym roku ostatkiem sił udało się zaplanować jedną. Trwają do niej próby, to “Piąta strona świata” Kazimierza Kutza w reżyserii Roberta Talarczyka. Autor przyznaje, że reżyserować na szczęście już nie musi. – Nigdy nie przypuszczałem, że dożyję czasów, że będzie taki stosunek do kultury w Polsce. Prawdę mówiąc cieszę się, że już nie muszę reżyserować i łazić, i żebrać – mówi Kazimierz Kutz, reżyser, autor powieści “Piąta strona świata”.

Pieniędzy nie ma. Mimo że wydatki na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego w województwie śląskim wzrosły z 204 do 212 milionów złotych. – Z próżnego i Salomon nie naleje, bo w województwie śląskim jest rozpoczętych kilka dużych inwestycji: Stadion Śląski, Muzeum Śląskie, nie zapominajmy o Kolejach Śląskich – wylicza Aleksandra Marzyńska, Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego.

Teatr i literatura są na drugim planie. Skoro na nim są, to się nie sprzedają, a jeśli się nie sprzedają, to znaczy, że oglądalność jest niska. Zdaniem tych, którzy pieniądze dzielą, nie ma sensu w to inwestować. – To jest po prostu koło, które się zamyka i jeśli dalej tak będzie, to za chwilę wrócimy do maczug, będziemy się okładać po łbach i śmiać się z tego, jakie to zabawne. To nie jest śmieszne – zaznacza Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Są nawet obawy, że jeśli sytuacja się utrzyma w przyszłym roku, trzeba będzie teatry zamykać. Do tego co prawda jeszcze daleko, ale i tak by zwrócić na siebie uwagę decydentów i pozyskać sponsorów, trzeba będzie dokonać prawdziwej sztuki. – Dobrze byłoby, by publiczna władza o publiczne teatry jednak dbała, by nie sądziła, że one będą w stanie się kiedykolwiek utrzymać same, bo tak nie jest – stwierdza Krzysztof Karwat, dziennikarz i publicysta.

Bo cen biletów, nawet jeśli stają się głównym źródłem dochodów, nie można podnosić w nieskończoność. W końcu trzeba będzie się zadłużyć. A z tym nie ma żartów. Wiedzą to ci, którzy od 34 lat toną w długach. Im też nie jest jednak do śmiechu. – Jesteśmy małe pikusie dlatego, że w tej chwili największym kabareciarzem w dziedzinie długi jest minister Rostowski, bo już ponad bilion zebrał i przyrasta mu – stąd nazwisko Rostowski – wyjaśnia Jacek Łapot, kabaret Długi. Jeśli wydatki na teatry nie wzrosną, jedynym sensem takiej sztuki – może być po prostu sztuka, dla sztuki.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button