RegionWiadomość dnia

Śląscy urzędnicy w dwa lata zgarnęli 9 milionów zł nagród. Słusznie?

To już nie pojedynczy ruch, a krucjata Ruchu Palikota. Jego posłowie dostrzegli, że publiczne pieniądze przelewają się przez palce również w regionach. Wszystkie pod nazwą: nagroda. – Nie brakuje tutaj spraw, które należy rozwiązać i te wszystkie sprawy wymagają funduszy. Te nagrody są niepokojące – podkreśla Andrzej Rozenek, poseł Ruchu Palikota. To bezpośrednia aluzja do pracujących w śląskim gmachu. Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego w ostatnich miesiącach zmaga się z gigantycznymi problemami finansowymi, mimo to na konta urzędników wyższego szczebla trafiło w ostatnich dwóch latach prawie 800 tysięcy złotych. – Nie jest to tak, że urzędnikowi się należy taka nagroda, tylko one są przyznawane raz na kwartał po analizie i po ocenie pracowniczej – odpowiada Aleksandra Marzyńska, Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego.

Jerzy Gorzelik, podobnie jak pozostali członkowie zarządu, nagród otrzymać nie może. Tłumaczy jednak, że na przykład dyrektorzy wydziałów bonusy dostają za dodatkową i w dodatku ciężką pracę. Za taką została uznana m.in. rzetelna organizacja samorządowej Industriady. Dyrekcji wydziału kultury urzędu marszałkowskiego wyróżniła się połączeniem Muzeum Górnictwa Węglowego i kopalni Guido. – To są te kadry, które należy zachęcać choćby po to, by nie uciekły nam do sektora prywatnego. W końcu to ludzie, którzy mają bardzo często wysokie kwalifikacje – uzasadnia Jerzy Gorzelik, członek zarządu woj. śląskiego, RAŚ. Akcja Ruchu Palikota rozszerzyła się po medialnym sukcesie tej, przeprowadzonej przy Wiejskiej. Wtedy wyszło na jaw, że kierownictwu kancelarii Sejmu przyznano nagrody o łącznej kwocie w wysokości miliona złotych. – Jestem wdzięczna tym pracownikom, którzy tu w tej kancelarii Sejmu pracują. Za ich kompetencje, za ich dyspozycyjność i uważam, że tak się należy. To jest uczciwe postawienie sprawy. Byłabym ostatnią, która namawiałaby ich do tego, żeby oddawali te premie – mówiła Ewa Kopacz, marszałek Sejmu.

Jak na razie jedyną ofiarą medialnej akcji swoich byłych już klubowych kolegów została Wanda Nowicka, która nie chciała oddać nagrody. Jej koledzy, którzy w szeregach Ruchu pozostali, zamierzają prześwietlić teraz po kolei każde większe miasto w Polsce. Górny Śląsk został wyciągnięty na tapetę jako pierwszy. – Otworzyliśmy swoista puszkę Pandory, która jest do dzisiaj niezamknięta i podejrzewam, że będą to dane, które będą szokujące – uważa Jerzy Borkowski, poseł Ruchu Palikota. Na liście nagrodzonych w śląskim urzędzie wojewódzkim, oprócz wojewodów i kierownictwa są również  malarze, rzemieślnicy a nawet starszy telefonista. W całym urzędzie w dwa lata na nagrody poszło w sumie ponad osiem milionów zł. – Nie zgadzam się z tą propozycją, iż należałoby podnosić wynagrodzenia. W tym przypadku tego rodzaju działania, spowodowałyby zdecydowanie wyższe obciążenie na funduszu płac – mówi Krzysztof Kulka, Śląski Urząd Wojewódzki.

A liczenie takiej operacji mogłoby zbyt mocno obciążyć czterdziestu jeden posłów Ruchu Palikota.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button