RegionWiadomość dnia

Upada biuro podróży. Kto zapłaci za sprowadzenie turystów z wakacji?

Gorące słońce, piasek i lazurowa woda – niezmiennie od lat zachęcają do przyjazdu. Od zeszłego sezonu coś się jednak zmieniło – pojawił się strach przed niepewnym powrotem. Miał być relaks pod palmami, były godziny spędzone w hotelach i na lotniskach w oczekiwaniu na decyzję, czy i kto sprowadzi ich do domu po upadku biura podróży. – Jest strach i jest obawa. W związku z tym przychodzę tylko do sprawdzonego biura, z którym i które mnie mam nadzieję, nie zostawi gdzieś daleko – mówi Krystyna Klaczkowska, klientka biura podróży. Sprawdzanie kondycji biur podróży, wykluczanie zbyt tanich ofert, kupowanie wycieczek u zagranicznych operatorów, czy organizacja wypoczynku na własną rękę. Tak dziś wygląda rynek turystyczny ograniczonego zaufania w Polsce.

Dwa tysiące złotych. Tyle teoretycznie mamy na wakacyjny wyjazd. W rozeznaniu się w ofertach za takie pieniądze pomógł nam Marcin Kurzacki, który za znacznie mniejsze pieniądze przejechał całą Europę. – Spokojnie dwa tygodnie, może nawet all inclusive by można z tego zrobić. Są też portale, gdzie można kupić normalnie hotele z all inclusive z HB lub bez wyżywienia, normalne – informuje Marcin Kurzacki, portal silesiair.pl.

Zeszły rok to najczarniejszy okres w historii polskiej branży turystycznej. Upadłość ogłosiło aż 15 biur podróży. Od 1999 roku do 2011 bankructwo ogłosiło 39. W zeszłym roku tylko w województwie śląskim na “ściągnięcie” klientów upadłych biur Urząd Marszałkowski wydał blisko 800 tysięcy złotych. – Samorząd województwa śląskiego w ubiegłym roku sprowadził prawie 900. turystów dwóch biur Aquamaris i Mati. Nie ponieśliśmy z tego powodu dodatkowych kosztów, mieszcząc się w tak zwanej sumie gwarancyjnej – mówi Paweł Rassek, Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. Czyli tej wypłacanej przez ubezpieczyciela upadłego biura.

Inaczej sytuacja wyglądała w przypadku województwa wielkopolskiego i małopolskiego. Ich samorządy poniosły spore straty. Stąd bunt marszałków i decyzja, że w podobnych przypadkach nie będą się już zajmować turystami w kłopotach. – Według noblisty Friedmana nie ma darmowych obiadów, w tej sytuacji możemy się spodziewać dwóch rozwiązań. Albo ci, którzy wyjeżdżają poniosą koszty bankructw i powrotów, albo biura będą zobligowane do wyższego ubezpieczenia i powrót będzie odbywał się na koszt ubezpieczycieli – wyjaśnia prof. Robert Tomanek, Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ubezpieczycieli, którzy ze względu na luki prawne, spychają organizację powrotu turystów na urzędników. – Jeżeli komercyjne biuro podróży ubezpiecza się w komercyjnym towarzystwie ubezpieczeniowym, to uważam, że nie powinno być tak, że marszałek, bądź też inny urząd państwowy, zajmuje się likwidacją szkody – stwierdza Krystyna Papiernik, Śląska Izba Turystyki.

W Ministerstwie Sportu i Turystyki nad zmianą przepisów pracują od sierpnia zeszłego roku. – Z naszej strony to jest praca nad ustawą o funduszu gwarancyjnym, który ma być takim drugim filarem. Na rachunek bankowy mają wpływać pieniądze i w przypadku właśnie bankructw, te pieniądze mają być wykorzystane – informuje Katarzyna Kochaniak, Ministerstwo Sportu i Turystyki. W myśli nowych przepisów wszystkie biura podróży miałby składać się na gwarancję powrotu. Urzędy marszałkowskie co prawda przestaną być naciągane, ale to przełoży się na ceny wakacji. Ustawa nie wyeliminuje jednak biur, które naciągają klientów na bajkowe wakacje.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button