RegionWiadomość dnia

Zaciągnęli kredyt, by wykupić mieszkania. Zostali sprzedani. Teraz nie mają dachu nad głową

Nerwy na wodzy trudno utrzymać. Bo choć mieli stać się właścicielami zakładowych mieszkań, wielu z nich straciło dach nad głową. – Zostało tylko bardzo dużo dymu, kurzu po tej ekipie. To może trwało 10 minut. Później przyszli, zamurowali okna – mówi Kazimiera Klamer, lokatorka spółdzielni Sokolnia. Kazimiera Klamer z Sosnowca tak jak kilkuset innych lokatorów spółdzielni Sokolnia w niejasnych okolicznościach została sprzedana razem z zajmowanym przez siebie lokalem. Nowy właściciel zaczął od drastycznych podwyżek czynszów, odcinania wody i ogrzewania, w końcu meldowania do mieszkań obcych ludzi. – Po jakimś czasie niestety ze strachu podpisaliśmy tę umowę ze względu tez na to, że ja w tym czasie miałam trzymiesięczne dziecko. Bałam się – wspomina Anna Brzeszcz, lokatorka spółdzielni Sokolnia.

Nowe umowy najmu na nowych zasadach podpisało wiele osób. I choć od miesięcy sprawę bada prokuratura, końca jej nie widać. Wielu za to z nich wciąż nie ma, gdzie się podziać. – Przyznajemy rocznie około stu mieszkań, bo tyle jesteśmy w stanie. Są określone procedury przyznawania mieszkań – informuje Arkadiusz Chęciński, zastępca prezydenta Sosnowca. Dziś pomocy szukali w sosnowieckim urzędzie. Miasto jednak przekonuje, że wszystkim pomóc nie może, bo ma ograniczone możliwości lokalowe.

Gdy jedni walczą o lokal socjalny, inni próbują odzyskać pieniądze. Sławomir Cielesa zapłacił spółdzielni Sokolnia 40 tysięcy zł. Miał zostać właścicielem zajmowanego przez siebie mieszkania. – Dostałem telefon, że notariatu nie będzie, bo się tam ktoś rozchorował z Sokolni i to się ciągnęło. Do tej pory nie ma ani pieniędzy ani mieszkania – mówi. Oszukany miał zostać nie tylko on. – Okazało się, że został już blok sprzedany rok wcześniej nim ja pieniądze wpłaciłem, czyli zostały pieniądze wyłudzone – zaznacza Mariusz Skwara, lokator spółdzielni Sokolnia.

W sprawę zamieszana jest była już prezes spółdzielni Anna Cz. Obecnie przebywa na zwolnieniu chorobowym. Nowy zarząd spółdzielni Sokolnia od poczynań poprzedników się odcina. – Nie mogę odpowiadać. Przede wszystkim nie miałam wglądu ani do księgowości ani do zarządu w ogóle. Pieniądze zostały wpłacone do Sokolni i one zostały spożytkowane.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Zdesperowani lokatorzy sprzedanych lokali, tak jak Danuta Szopa, przekonują, że wciąż nie mogą spać spokojnie. Kobieta boi się, że razem z niepełnosprawnym synem w końcu trafi na bruk, tak jak jej sąsiadka. – Wywieźli gdzieś pod blok. Okazuje się, że to jest pustostan – bez wody, bez światła – mówi Danuta Szopa, lokatorka spółdzielni Sokolnia.

Do szczęśliwego zamknięcia całej sprawy droga pozostaje daleka. Śledztwo trwa, a lokatorzy sprawiedliwości dochodzić mogą się już tylko przed sądem. 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button