RegionWiadomość dnia

Ekstremalne zawody X Alps 2013: Paweł Faron przed piekielnie trudnym zadaniem

Niczego zapomnieć nie można, bo wyprawa, do której przygotowuje się Paweł Faron, to jeden z najtrudniejszych rajdów przygodowych na świecie.Kask razem właśnie z tymi urządzeniami: z GPS-em, z wariometrem, paralotnia, spadochron zapasowy, bo oczywiście mamy spadochron zapasowy. W razie draki mam tutaj takie coś, że pociągam za rączkę i to jest spadochron, który w razie czego jest mi w stanie uratować życie. Tu ze śmiercią igrają niemal codziennie. Na trasie 32 najtwardszych zawodników z 21 krajów. Do pokonania tysiąc kilometrów w linii prostej z Salzburga przez Alpy do Monako, część pieszo, część na niesionej przez cały czas na plecach paralotni.Normalnie na paralotni latamy, kiedy świeci słońce i nie ma wiatru. Niestety każdy chce, jak już jest wysoko w górach, bo wchodzi na przykład na przełęcz, czy deszcz pada, czy sypie śniegiem, każdy bierze tę paralotnię, startuje i próbuje wylądować. Prosi Boga, Panie Bożej daj żeby się udało i leci – opowiada Paweł Faron, uczestnik zawodów X Alps.

W rodzinnym domu Pawła Farona w Żywcu, jego pasje obserwują jednak ze spokojem. – Czasami widzę, jak tutaj lata, potem tu ląduje, robi różne akrobacje. Trzymam za niego kciuki– mówi Franek Faron, syn Pawła Farona. Podobnie jak wszyscy tu, dla nich Faron to prawdziwa ikona tego sportu. – Przynajmniej rok przygotowań do takich zawodów. Zresztą obserwuję Pawła, znamy się i wiem, że już w zeszłym roku startował i też z takiego “miśka” zrobił się takim “patyczkiem”, także naprawdę dużo wysiłku to wymaga – mówi Tomasz Krzysztof, paralotniarz. Podobnie jak dochodzenie do siebie po zawodach. Wyścig organizowany jest co dwa lata. Akurat tak, by zawodnicy mogli wyleczyć wszystkie kontuzje przed następną edycją. – Podczas tych zawodów nauczyłem się oczekiwać nieoczekiwanego. Za pierwszym razem obawiałem się odcisków na stopach i tego, że za nic nie mogłem się wyspać – wspomina Honza Rejmanek, uczestnik zawodów X Alps.

Te zmagania pierwszy raz zorganizowano w 2003 roku, w lipcu będzie to ich szósta edycja. W całej swojej historii w imprezie wzięło udział tylko trzech Polaków, w tym Paweł Faron, który w ostatnich zajął 17 miejsce. – Ja ostatnio więcej chodziłem. Przeszedłem 700 km, przeleciałem 400, więc dużo więcej szedłem, niż leciałem. Mam nadzieje, że tym razem, to będzie lepiej i jakoś uda mi się lecieć w odwrotnym stosunku. Latanie, marsz, bieg, nawigacja i umiejętności przetrwania w całkowitej dziczy, tu gotowym trzeba być na wszystko. – Ogólnie się mówi, że jest to sport dla ludzi cierpliwych, czyli po prostu nie dawać się ponosić, że jak już wyjdę na górę to muszę wystartować, że jak już inni latają, to ja też muszę. Po prostu trzeba do okoliczności jakie akurat są w danej chwili – tłumaczy Ryszard Klin, paralotniarz.

Dziś pomimo teoretycznie dobrych warunków na Górze Żar, ze wszystkich paralotniarzy, na latanie zdecydował się tylko on. Wszystko po to, by sprawdzić nowy sprzęt, który ponieść ma go do zwycięstwa.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button