RegionSportWiadomość dnia

Piotr Żyła w szkole. Co tam robił?

Podpisują już nie tylko swoje zdjęcia, ale też coraz wyższe kontrakty sponsorskie. Wszystko dzięki temu, że są nie tylko znani, ale też lubiani. – Byłem kiedyś piłkarzem i wiem, jak piłkarze potrafią gwiazdorzyć. Tu tak nie ma. To jest rewelacja. Wczoraj powiedziałem Kamilowi, że jak zdobywał Mistrzostwo Świata, to jechałem na rowerze wtedy i się popłakałem – mówi Zbigniew Babiak, kibic skoków narciarskich. Jedni się wzruszają, inni do naszych skoczków wzdychają. – Mamy zdjęcia z nimi z zeszłego roku i wiszą u nas w pokoju na ścianie.

Naszym zawodnikom coraz częściej zdarza się za to występować w reklamach. – Zawsze staramy się skupiać bardziej na skokach, a nie na jakiś innych sprawach. Wiadomo, że jest dużo zaproszeń. Można powiedzieć, że mnóstwo – stwierdza Piotr Żyła, skoczek narciarski.

Na największy skok w zarobkach może liczyć Kamil Stoch. To dlatego, że właśnie o nim media piszą najwięcej. Według Press-Service tylko minionej zimy publikacji dotyczących polskiego mistrza świata, było ponad 16 tysięcy. – Wiadomo, że każdy z nas ma swoje upodobania. Niektórzy udzielają się w różny sposób, ale nie sądzę, żebyśmy byli celebrytami. Po prostu robimy to, co kochamy. Nie pchamy się na siłę przed obiektyw – zaznacza Kamil Stoch, skoczek narciarski.

Przed obiektywem debiut ma już dawno za sobą jeden z najmłodszych polskich skoczków. Maciej Kot jest jedną z twarzy kampanii promującej Kraków. – Jest to przyjemne, że ludzie chcą autograf, chcą zdjęcie. Bez kibiców na pewno nie byłoby takiego sportu, takiego święta jak tutaj w Wiśle – stwierdza.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W Wiśle polscy skoczkowie przekonali się o tym po raz kolejny. Dzisiejszy trening naszej reprezentacji przed konkursem letniej Grand Prix w szkole oglądało prawie trzysta osób. Niemal każdy chciał sobie z nimi zrobić zdjęcia albo chociaż dostać autograf. – To są ludzie bardzo skromni, są nieśmiali i to jest zaleta. Każdy objaw tego syfonu w sporcie, który zawodnikowi może uderzyć do głowy powoduje, że jego poziom sportowy zaczyna opadać – stwierdza Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Na to skoczkowie pozwolić sobie nie mogą, bo wtedy i popularność i zarobki spadną równie szybko.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button