RegionWiadomość dnia

Pożegnanie motocyklisty. Policja szuka świadków tragicznego wypadku

Rodzina i przyjaciele tragicznie zmarłego Andrzeja są pewni, że 32-latek zginął nie z własnej winy. – Nie jeździł pierwszy sezon. Nie był to człowiek nierozważny, czy też taki, który gnał na złamanie karku – mówi Miłosz Tarantowicz, przyjaciel mężczyzny, który zginął w wypadku.

Wracał motocyklem z pracy. Od domu dzieliły go raptem dwa kilometry. Z relacji świadków wynika, że drogę zajechał mu samochód. Zdążył jeszcze skręcić, ale już nie wyhamował. Roztrzaskał się o barierki. Gdy z pomocą pośpieszyli przejeżdżający kierowcy, był jeszcze przytomny. – Wiedział jak się nazywa, że ma rodziców, że ma siostrę. Kazał przekazać, że bardzo ich wszystkich kocha, że bardzo kocha swoją dziewczynę. Jak się okazało, były to jego ostatnie słowa. – Lekarz mówił, że początkowo był stan stabilny, mieli go operować. Niestety zatrzymała się akcja serca. Raz zdołali ją przywrócić. Za drugim razem serce się zatrzymało – mówi Aleksandra Zygmunt, siostra mężczyzny, który zginął w wypadku.

Kierowca, którego rodzina zmarłego podejrzewa o spowodowanie wypadku, miał zatrzymać się kilkadziesiąt metrów dalej. – Świadkowie prosili go, żeby zatrzymał się, żeby zaczekał aż przyjedzie policja, że musi zostać. Powiedział, że on nie może, bo mu dzieci płaczą i po prostu uciekł – mówi Dariusz Piecha, przyjaciel mężczyzny, który zginął w wypadku.

Do wypadku doszło 25 lipca na ulicy Pszczyńskiej w Katowicach. Mimo że od tej tragedii upłynął tydzień, policja jeszcze nie ustaliła, kto zawinił. – Poszukujemy świadków tego zdarzenia. Tutaj apel do uczestników ruchu drogowego, którzy widzieli to zdarzenie na ul. Pszczyńskiej. Jeżeli są w posiadaniu jakichkolwiek informacji zapraszamy pod alarmowy numer 997 – mówi asp. Jacek Prokop, KMP w Katowicach. Wszystko co wiadomo o mężczyźnie, który odjechał z miejsca wypadku to to, że jego samochód miał tyską rejestrację. Jeśli potwierdzi się, że to on był sprawcą, grozi mu nawet 12 lat więzienia.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

O tym, że motocykliści na drodze są szczególnie zagrożeni, przekonała się Dorota Bek. Choć sama dopiero uczy się jeździć, już wie, że w starciu z samochodem motor nie ma szans. – Miałam kiedyś wypadek na motorze, jak jechałam razem z mamą. Auto nam wyjechało i wymusiło pierwszeństwo. – Jak to się skończyło?. – W szpitalu, miałam kręgi przemieszczone, mama miała złamany nos – wspomina.

Instruktorzy jazdy przyznają, że na dwóch kółkach jeżdżą też piraci. Radzą, by chęć poczucia adrenaliny, zamienić na zdrowy rozsądek. – Jedyną ochroną jest to, że mamy odpowiednią odzież. Jeżeli tej odzieży nie mamy, ignorujemy własne zdrowie, jeździmy w krótkich spodenkach, w fatalnej jakości kasku, to kończy się to jak się kończy – stwierdza Rafał Bryła, Motocyklowa Szkoła Ratownictwa. Kończy się niestety tragicznie. W tym sezonie na śląskich drogach zginęło już 24 motocyklistów.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button