Kilkanaście tysięcy związkowców modliło się na Jasnej Górze
Nie jest ważne w jakim miejscu, ważne były wypowiedziane ostre słowa. – Jaki ma sens praca, gdy człowiek latami pracuje na umowach śmieciowych. Gdy przez kilkanaście lat otrzymuje umowy okresowe. Gdy pracuje na cały etat, a nie może utrzymać rodziny. Dość takiego traktowania! Dość lekceważenia społeczeństwa! – mówił Piotr Duda, przewodniczący NSZZ “Solidarność”.
Po wczorajszej manifestacji w Warszawie, dziś kilkanaście tysięcy związkowców spotkało się na Jasnej Górze, by modlić się o lepsze jutro. – Jestem emerytem, ale pracuję, bo emerytura jest za mała. Wnuki będą mieli trudniej do przeżycia. Dopóki dziadki żyją i pomagają, to jeszcze ujadą – stwierdza Stanisław Świerzowski, członek NSZZ “Solidarność”.
Dziś w Częstochowie, wczoraj swoje niezadowolenie manifestowali w stolicy. Pikietujących wsparli politycy, nie tylko Prawa i Sprawiedliwości. – Polski świat pracy wreszcie się zbuntował. Sześć lat niezrealizowanych obietnic socjalnych rządu Donalda Tuska, bieda, drożyzna, wykluczenie społeczne – wylicza Jacek Kurski, Solidarna Polska.
Nie zabrakło też głosów krytykujących akcję związkowców. Przebywający dziś z wizytą na Śląsku Janusz Palikot nie wierzy w czystość ich intencji. – Mimo upływu roku, związki zawodowe powtórzyły hasła sprzed roku, nie przynosząc praktycznie rozwiązań. Moim zdaniem same się spychają na poziom awantury – bardziej politycznej niż próby realnej zmiany w Polsce – stwierdza Janusz Palikot, Ruch Palikota.
Eksperci od rynku pracy nie mają za to wątpliwości. Niektórych postulatów związków zawodowych po prostu nie da się zrealizować. – W tym momencie wzrost płacy minimalnej w Polsce spowoduje wzrost bezrobocia i ucieczkę w szarą strefę, tudzież w elastyczne formy zatrudnienia – mówi dr Ewelina Wiszczun, ekspert rynku pracy, Uniwersytet Śląski.
Sceptyczni też politolodzy. Według doktora Tomasza Słupika za kilka dni okaże się, że manifestacja manifestacją, a życie życiem. Na kilkudniowym proteście w Warszawie “Solidarność” i Piotr Duda prawie nic nie zyskają. – Jedna i druga strona stara się upierać przy swoich stanowiskach. Nie wróży to specjalnie kompromisu. Innymi słowy, związkowcy policzyli się, zobaczyli, że są siłą – mówi. Siłą, która już przygotowuje się do generalnego strajku. Taka ostra forma protestu jest możliwa, bo rząd wciąż głuchy jest na postulaty związkowców.