Wybuch gazu w Wielkopolsce [Zdjęcia, wideo] Poszkodowani są już w Siemianowicach. Premier obiecuje pomoc
To już kolejna poszkodowana osoba przywieziona do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Po tragicznym w skutkach pożarze w Jankowie Przygodzkim, osoby z najcięższymi oparzeniami przetransportowano właśnie do siemianowickiej “oparzeniówki” -Mamy komory hiperbaryczne, które w tej pierwszej fazie oparzeń dają pewne szanse – mówi Mariusz Nowak, dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń. -Będziemy ją leczyć i ratować, chcemy ją uratować, mamy procedury, które już wdrożyliśmy, procedury nowoczesne więc jest szansa – dodaje Marek Kawecki, Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. W pożarze zginęły 2 osoby, 13 zostało rannych, poszkodowanych jest jednak znacznie więcej.
Na miejsce tragedii w piątek wcześnie rano przyjechał premier Donald Tusk. Zapewnił, że wszystkie rodziny mogą liczyć nie tylko na pieniądze z ubezpieczeń czy te zadeklarowane przez firmę, odpowiedzialną za gazociąg, ale również na pomoc ze strony państwa: -Prawdopodobnie do rodzin te pieniądze dotrą w tej pełnej skali 6 tysięcy. Ale równocześnie zapewnimy środki na odbudowę domów i sprawdziłem, ta procedura którą stosowaliśmy przy trąbach powietrznych czy przy powodziach także w tej sytuacji może znaleźć zastosowanie – przekonywał w piątek 15 listopada w Jankowie Przygodzkim premier Donald Tusk. Do takiego wypadku nigdy jednak wcześniej w Polsce nie doszło. Po zapaleniu się gazu płomienie sięgały nawet 50 metrów, a temperatura zdaniem eksperta, brygadiera Bogusława Dudka mogła sięgać nawet 2 tysięcy stopni. -Działania straży pożarnej w pierwszej fazie polegają na zabezpieczeniu, ustawieniu tak zwanej linii obrony, żeby się ten pożar dalej nie rozprzestrzeniał.W pierwszej fazie te budynki, które bardzo blisko się znajdowały dla nich, naprawdę nie ma ratunku przy tak silnym promieniowaniu cieplnym. Po prostu wszystko się zapala, a strażacy nie są w stanie do takiego pożaru na odległość skuteczną nie mogą podejść – argumentuje bryg. Bogusław Dudek, Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej Katowice.
To nie pierwsza awaria gazociągu należącego do GAZ-System S.A. We wrześniu do groźnej awarii doszło we wsi Dormowo, również w województwie wielkopolskim. Trzeba było ewakuować 200 osób. Gaz jednak się nie zapalił. GAZ-System nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. Firma wydała oświadczenie, w którym czytamy: “-Czynności (..)związane z utrzymaniem systemu przesyłowego są realizowane w oparciu o obowiązujące przepisy oraz wewnętrzny zbiór procedur i instrukcji (..) Na rozszczelnionym gazociągu były wykonywane wszystkie czynności eksploatacyjne zgodnie z procedurami.” Rozszczelnienie a następnie zapalenie gazu w Jankowie Przygrodzkim było prawdopodobnie wynikiem uszkodzenia rury przez pracującą tam ekipę budowlaną. -Przed wykonywaniem takiej inwestycji trzeba by było zrobić takie otwory próbne po to, żeby sprawdzić mniej więcej jak gęste jest uzbrojenie i na jakich wysokościach. Dlatego, że nie możemy już dopuścić do takiej sytuacji. My niestety uczymy się na błędach – wyjaśnia Elżbieta Kwiecińska, Powiatowy Inspektor Budowlany w Bytomiu. Czy i jakie błędy popełniono w Jankowie Przygodzkim zbada prokuratura, która 15 listopada wszczęła śledztwo w tej sprawie.