100 lat to za mało!

Irena Miodek ma niemały apetyt na życie. Obchodząca 105 urodziny mieszkanka Czeladzi eliksir młodości ma na wyciągnięcie ręki. Jest nim czekolada. Rodzina dba więc o to, żeby jej życie było jak najsłodsze. – Czekoladki muszą być w zasięgu reki. Uwielbia słodycze, przegryza je landrynkami, ale z landrynek ją wyleczyliśmy, bo się cukier podniósł – wspomina Barbara Lis, córka. Ale czy cukier wysoki czy niski, to i tak solenizantka wygląda kwitnąco. Zawsze elegancka i mająca wystarczająco dużo sił, żeby jako głowa rodziny zarządzać domem i dbać o to, żeby wszyscy chodzili jak w zegarku. – Rządzi nami jeszcze, pyta się wszystko czy mamy, gdzie żeśmy byli, jak długo nas nie będzie. Także cały czas jesteśmy pod kontrolą – opowiada Ewa Kaczor, wnuczka.
Nadzór babci odczuwają też młodsze pokolenia, ale nie mają odwagi narzekać. – Bardzo lubi rządzić, ale jest naprawdę super babcią – polecam ją każdemu – zachwala Piotr Szuba, prawnuczek. Miłość i szacunek wnuków widać gołym okiem. Wnuki już robią zakłady kto pobije kolejny rekord w rodzinie. – Babcia ma 105 lat, nie wiadomo czy ktoś ją pobije, ale prawdopodobnie tak będzie. To chyba mój tata, który się bardzo dobrze odżywia – uważa Kacper Kaczor, prawnuczek.
Tej rodzinie i innym mieszkańcom służy też chyba czeladzkie powietrze, bo jak podkreśla burmistrz – stulatków w mieście nie brakuje. – Coś w tym jest, jest kilka osób w naszym mieście, które mają ponad sto lat, ale pani Irena jest akurat najstarszą mieszkanka naszego miasta – podkreśla Marek Mrozowski, burmistrz Czeladzi. I jest najlepszym przykładem na to, że nie ważne ile zerwało się kart z kalendarza, ale na ile lat się czuje.