15 tysięcy pisanek, które pomogą hospicjum

Siedem tysięcy jaj w ciągu kilku ostatnich dni pani Urszula Kamińska ugotowała dla mysłowickiego hospicjum. – Sól i ocet. Żeby nie pękały. Chociaż to zależy głównie od skorupki. Jeśli cienka to pęka, jeśli twardsza to wytrzymuje i gotuje się króciutko – zdradza nam pani Urszula. W jednym garnku trzeba zmieścić minimum sześćdziesiąt sztuk. I należy się spieszyć, bo w tym roku wolontariusze chcą sprzedać piętnaście tysięcy pisanek. – Na początku myślałam, że to są jakieś żarty, bo to trochę dużo. Jednak jak się je przygotowuje to jest i przyjemność, i można się przy tym dobrze bawić – zaznacza Patrycja Obarewicz, uczennica gimnazjum.
Najgorzej podobno zacząć, bo na początku z pomysłami, jak powinna wyglądać idealna pisanka jest raczej krucho. Im więcej się ich robi, tym łatwiej i lżej. – W każdym pomalowanym jajku jest mój strach, moja nowa nadzieja, że jednak będzie lepiej – podkreśla Ewa Kuligowska, podopieczna hospicjum. To czasem jedyny sposób, żeby podziękować za pomoc. I jedyny, żeby hospicjum wesprzeć. – Dla mnie to jest, tak jak dawniej darcie pierza. Ludzie się zbierają, rozmawiają, a przy okazji wymieniają swoje poglądy. Rozmawiają o hospicjum i poznają to miejsce. I czują, że robią coś bardzo ważnego – wyjaśnia Jolanta Grabowska-Markowska, prezes Towarzystwa Hospicjum Cordis w Mysłowicach.
Tak jak Iwo Kaliński większość uczniów, którzy pomagają w przygotowaniu jajek, jest w hospicjum po raz pierwszy i po raz pierwszy mogą zobaczyć jak naprawdę wygląda tu życie. – Ja myślę, że trzeba podchodzić do sprawy łagodnie. Jakby to była normalna osoba. Jeśli się podchodzi do tej osoby tak, że ona umrze, albo jest inna, to ta osoba w ogóle nie ma przyjemności – uważa gimnazjalista. Dlatego sami pacjenci często wybierają pobyt w hospicjum zamiast w domu. Bo tu atmosfera jest wyjątkowa, ale przede wszystkim w krytycznych momentach pomoc przychodzi zawsze bardzo szybko. – Każdy chce żebym była uśmiechnięta, żebym się cieszyła każdym dniem. Każdy chce mi przychylić trochę nieba. Cudowni ludzie – pełni poświęcenia – zachwala Agnieszka Olga, pacjentka hospicjum.
I ludzie, którzy dokonają kolejnego niemalże cudu – i jak co roku sprzedają wszystkie z piętnastu tysięcy pisanek.