15 zł za pracę w komisjach wyborczych. Uwaga na oszustów!
Chętnych do pracy nie odstrasza nawet podejrzana lokalizacja tego pośredniaka. Oferent ogłasza się w całym województwie śląskim. Za kilka godzin pracy w komisji wyborczej można zarobić tu nawet 160 złotych. Rekrutacja codziennie, od 15.00 przez trzy godziny. W katowickiej siedzibie Ligi Obrony Suwerenności drzwi się nie zamykają. Chętnych nie zraża nawet to, że na starcie trzeba zapłacić. – Byłam w komisji 3 razy i wcześniej nie pobierano żadnych opłat. Czytałam o tym, że to jest niezgodne, ale to jest tylko 15 złotych – mówi studentka z Katowic.
Trzeba jeszcze trochę popracować na rzecz komitetów Oburzeni i Gospodarka Dobra Wspólnego. To zajęcie dodatkowe przy zbieraniu podpisów poparcia na listach wyborczych. Dla każdego z komitetów po 15. Na tym jednak zawiła rekrutacja się nie kończy. Bo tak naprawdę w ogóle nie wiadomo, kto pracę w komisjach wyborczych tutaj obiecuje.
Potwierdzenie dla sympatyka Obywatelskiego Ruchu Obrony Bezrobotnych Michał Wardziak, mieszkaniec Mysłowic otrzymał po tym, jak wpłacił już pieniądze. Zbierać podpisów jednak nie zamierza. Niejasny nabór do komisji wyborczych wzbudził jego podejrzenie. – Cały czas ludzie tam przychodzili. Wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby z organizacji jakiejkolwiek jednej jedynej, ktoś obsadził te komisje wyborcze – mówi Michał Wardziak, mieszkaniec Mysłowic.
Tym bardziej, że o zatrudnieniu przy urnach decydują najczęściej odbywające się w urzędach miast losowania. Z kolei pobieranie opłat i nakłanianie do zbierania podpisów – w zamian za pracę podczas wyborów, jest niezgodne z prawem. – Niedopuszczalne jest takie łączenie obowiązku składania jakiś świadczeń pieniężnych ze zgłaszaniem kandydatury obwodowej komisji wyborczej. To jest działanie, które może nosić znamiona oszustwa – informuje Barbara Suchowska, Okręgowa Komisja Wyborcza w Katowicach.
Nikt z prowadzących podejrzaną rekrutację sprawy komentować dziś nie chciał. Mówić za to chcieli ci, którzy przyszli tu z nadzieją, że dostaną pracę. – Gdy człowiek szuka pracy, to raczej nikt nie pobiera żadnych opłat. Tu musiałam zapłacić 5 złotych i jeszcze chcą 10 złotych. Czuję oszukana – mówi Renata Gramczewska, mieszkanka Katowic.
Niezgodne z prawem jest też rozklejanie takich ogłoszeń na wiatach przystankowych. Sprawą już zainteresowała się firma, która za przystanki w Katowicach odpowiada. – Nie ma zgody, przyzwolenia na umieszczanie różnego rodzaju ogłoszeń, naklejek na obiektach użyteczności publicznej, jakimi są wiaty przystankowe. Są do tego wyznaczone panele reklamowe – podkreśla Krzysztof Gmyrek, Business Consulting. Za umieszczanie ogłoszeń gdzie indziej grozi mandat i obciążenie kosztami sprzątania. Kary surowsze grozić mogą im za łamanie przepisów Państwowej Komisji Wyborczej.