20. rocznica śmierci Jerzego Kukuczki

Jerzy Kukuczka zaczął i skończył swoją przygodę z Himalajami na Lhotse. Południowa strona góry – wtedy jeszcze nie zdobyta – okazała się jego ostatecznym wyzwaniem. I to właśnie w to miejsce po dwudziestu latach grupa studentów z katowickiej AWF postanowiła przypomnieć, że pamięta.
– Napisałem mu, że dziękuję za jego motto życiowe, że trzeba być najlepszym. Za to mu podziękowaliśmy. Że daje nam siłę, energię i że jest wzorem, którego bardzo wielu ludzi w tej chwili potrzebuje – mówi Piotr Rodak, uczestnik wyprawy, student AWF.
Pojechali w szóstkę by właśnie u podnóża południowej ściany Lhotse spotkać się z żoną i synem Jerzego Kukuczki. Celina Kukuczka po raz pierwszy uczciła w tym miejscu pamięć męża w rok po jego śmierci. – Powróciliśmy tutaj, żeby złożyć mu hołd, żeby być blisko niego. Myślę, że może już ostatni raz – wyznaje.
Dlatego poza księgą pamiątkową, do której wpisać mogą się tylko ci, którzy tu docierają postanowiono pamięć o Kukuczce zapisać również w inny sposób – tworząc o nim film. – Nie da się przewidzieć pogody, nie da się przewidzieć różnych innych czynników i zawsze ta praca bywa trochę utrudniona, ale jeżeli można powiedzieć, że przebiegła w komfortowych warunkach to tak właśnie było – przyznaje Alina Markiewicz, producentka filmu o Kukuczce.
Pogoda to najmniejszy powód, który członków wyprawy – mimo że doskonale przygotowanych fizycznie studentów AWF – skutecznie do zdobywania ośmiotysięczników zniechęcił. – Mieliśmy mnóstwo czasu, żeby się zastanowić nad sensem tego typu wypraw. Patrzyliśmy na te najwyższe szczyty z dużo niższego poziomu i na pewno było nam dużo łatwiej niż wspaniałym himalaistom Jerzemu Kukuczce czy innym – stwierdza Zbigniew Waśkiewicz, rektor AWF w Katowicach.
Ale tych innych – jak mówią himalaiści improwizowanych alpinistów – jest coraz więcej. Tych, którzy zdobywają szczyty nie w sposób tradycyjny , ale przy pomocy supernowoczesnego sprzętu. A to oznacza groźbę coraz większej liczby śmiertelnych wypadków. – Każdy ma prawo do dysponowania swoim życiem i ma prawo zabić się w górach. I daleki byłbym tutaj od stosowania jakichś zakazów – zaznacza Artur Hajzer, himalaista.
Jednak wszyscy zdobywają szczyty Himalajów ze świadomością, że mogą zginąć. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zginął kolejny himalaista.