57 Rajd Wisły

Prędkość, adrenalina, rywalizacja to one sprawiają, że rajdy są dla nich jak narkotyk, bez którego nie da się żyć. – Człowiek zjeżdża z OSu i serce, to takie bicie jest, taki poziom, to jest nie do opisania. Nie ma sportu, uprawialiśmy z bratem różne sport extremalne, ale rajdy, to jest nr 1 i ciągle, co roku wracamy – mówi Jarosław Szeja, kierowca rajdowy
Żona, dwóch synów bierze czynny udział w tym rajdzie. Jeszcze brat z całą rodziną, także nie ma wtedy żadnych problemów, w sensie, że musisz znowu jechać na ten rajd. Nie ma cię w domu, a tak cała rodzina jest zaangażowana w organizację rajdu, wyjeżdżamy razem, nie ma problemu – dodaje Andrzej Szkuta, dyrektor 57 Rajdu Wisły
O krok dalej poszedł Przemysław Gosztyła. On siedzi za kółkiem, a jego żona, obok w fotelu pilota rajdowego. Chodziło o to, by ze strony żony uniknąć w domu narzekań i krytyki. A po drugie kobiety fantastycznie sprawdzają się w roli pilotów. – Partnerka do jazdy, szczerze nie ukrywam, kobieta dużo lepsza, dokładniejsza. No jakimś łudem szczęścia udało się ją spotkać. Okazało się później, to nasze zamiłowanie w coś więcej się przerodziło. Nie ukrywam jestem z tego bardzo szczęśliwy. – stwierdza Przemysław Gosztyła, kierowca rajdowy
Przydaję się też kobieca skrupulatność w kwestiach finansowych, bo rajdy w Polsce, to niestety hobby nie tanie. – Rajdy nie są sportem dochodowym, jeśli chodzi o takich zwykłych zawodników. W związku z tym mąż prowadzi biuro projektowe, ja również pracuje normalnie na etacie. I tylko dzięki temu jesteśmy sobie w stanie pozwolić na udział w imprezach. – mówi Barbara Gosztyła, pilot rajdowy
Imprezach, w których start, bez sponsorów praktycznie nie byłby w ogóle możliwy. Rajdowym zapaleńcom często bezinteresownie pomagają też znajomi, bo przy nawet drobnej usterce, ktoś auto naprawić przecież musi. – To jest raczej drogi sport, dlatego nie wszystkich stać, żeby płacić mechanikom. Także po prostu tak jak mówię z reguły to jest rodzina. – mówi Damian Koper, mechanik 2Brally
Rodzina jednak nie pomoże w ekstremalnych sytuacjach, które mogą zdarzyć się na trasie odcinków specjalnych. Tu potrzebne jest nabyte podczas wieloletnich startów w rajdach doświadczenie. – Ocieraliśmy się o grubość lakieru, a nawet czasami kawałek czegoś twardego, jak to pięknie Krzysiek Hołowczyc mówił wchodziło w te piękne kształty karoserii. Także oczywiście, że miałem, ale trzeba nad tym panować, trzeba mieć taki dosyć silny charakter, silną psychikę, żeby umieć zapanować nad negatywnymi emocjami – stwierdza Maciej Wisławski, pilot rajdowy
Na trasie tegorocznego Rajdu Wisły najlepiej ze stresem poradzili sobie jadący Hondą Civic Jarosław Szeja z pilotem Marcinem Szeja