Sport

Agnieszka Wieszczek zdobyła brązowy medal

– “W lipcu 2001 roku trenerowi Dariuszowi Piaskowskiemu zepsuł się w Wałbrzychu samochód – wróciła w Pekinie pamięcią do tamtych lat Agnieszka Wieszczek. – A że znał się z moim ojcem, mechanikiem, więc u niego reperował auto. Tata nie chciał wziąć za pracę pieniędzy i zaproponował trenerowi, by zabrał mnie na jakiś obóz. Ucieszyłam się, bo nie miałam pomysłu na wakacje. Pojechałam do Rokitna i tam … spodobały mi się zapasy. Widocznie tak los wybrał za mnie drogę życiową”.

To jednak nie jest dyscyplina dla spokojnych dziewcząt. Czy należy wnioskować, że lubiła pani w szkole walczyć z chłopcami? “Pomińmy ten temat – odpowiedziała urodzona w Wałbrzychu zapaśniczka. – Nie będę ukrywać, że jestem niespokojnym duchem i gdzieś energię, która mnie rozpiera, muszę wyładowywać. Nie wysiedzę na przykład zbyt długo w kinie, chyba że jest jakiś bardzo interesujący film”.

Porozmawiajmy zatem o walce z Hiszpanką Maider Undą. “Co tu mówić… – uśmiechnęła się studentka Kolegium Nauczycielskiego w Zgierzu. – Ja już nawet nie pamiętam jak to było. Chwila, moment, niech sobie przypomnę… Acha, rywalka objęła prowadzenie, no to ja pod koniec pierwszej rundy zaryzykowałam, zrobiłam +rękę- głowę+, i wygrałam 2:1. W drugiej rundzie… jak to było? Aaaa, wykonałam obejście, dostałam punkcik, no i prowadzenie dowiozłam do końca”.

A co to znaczy ręka-głowa? “No tak się mówi, mogę pokazać…” – zaproponowała.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Na medal Wieszczek mało kto liczył, nawet prezes Polskiego Związku Zapaśniczego Krzysztof Grabczuk. “To prawda, zdecydowanie większe nadzieje wiązałem z występem Moniki Michalik w kategorii 63 kg, której do szczęścia brakło kilku sekund. Ale takie niespodzianki bardziej cieszą. Radość tym większa, że to pierwszy medal w naszych zapasach w ogóle, od fantastycznego startu w igrzyskach w Atlancie w 1996 roku. A więc przyszło nam czekać dwanaście lat”.

Co można powiedzieć o Agnieszce Wieszczek? “Przede wszystkim, że jest pracowita, mnóstwo czasu poświęca treningom – odpowiada prezes. – Ma prawdziwy charakter, jest koleżeńska, bardzo lubiana w grupie. Dotychczas omijało ją szczęście w mistrzostwach Europy czy świata. Cieszę się, że potrafiła tu, w Pekinie, wykorzystać szansę jaką dał jej los, a może także i ktoś w niebie, bo wcześniej byliśmy na mszy w kaplicy w wiosce. Dodam jeszcze, że od Atlanty nie było tak dobrej atmosfery jaka panuje w gronie sportowców. To widać i czuć, że są jedną, wielką rodziną”.

“Acha, proszę jeszcze podziękować polskim kibicom za doping. Ktoś rzucił mi śliczną maskotkę, tego wielkiego misia, ja oddałam im kwiaty, które otrzymałam wraz z medalem” – dodała wałbrzyszanka.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button