Atak salmonelli w przedszkolu w Oświęcimiu

– W przedszkolu już nie byłem, byłem w domu i zaczął mnie boleć brzuch – mówi Mateusz Szymeczko. Niedługo później zaczęły się inne problemy. – W końcu dziecko zaczęło tak wymiotować i taką mieć biegunkę, taką gorączkę, że wylądowaliśmy w szpitalu – opowiada Renata Szymeczko. Na szpitalnej sali spotkali się koledzy i koleżanki z jednego przedszkola. To tutaj pod koniec ubiegłego tygodnia trafiło ośmioro podopiecznych, a placówka została zamknięta. – Te dzieci były po prostu odwodnione i wymagało nawadniania dożylnego. Bo jeżeli może być nawadnianie dożylnie, to może być w domu – oznajmia dr Bożena Ubik-Wróbel, ordynatorka oddziału dziecięcego.
W domach leczy się 48. kolejnych przedszkolaków, a także siedem osób personelu. Wszyscy zatruli się salmonellą. – Objawia się u pacjenta zespołami bólowymi jamy brzusznej, bardzo często biegunkami z domieszką krwi, to powoduje ogólne objawy jak osłabienie – wyjaśnia dr Andrzej Jakubowski, Szpital Powiatowy w Oświęcimiu. Groźna bakteria znalazła się w przygotowywanych w przedszkolu posiłkach. – Były to kanapki serwowane dzieciom na śniadanie, były to buraczki podawane do obiadu, oraz zupa krupnik ze śmietaną – wymienia Dorota Kram, Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna.
Kierująca placówką Joanna Mrozik twierdzi, że w przedszkolu zachowane były wszelkie procedury. – Jesteśmy stale kontrolowani przez stacje sanitarno-epidemiologiczną, kontrolowana jest dokumentacja, kontrolowane jest wszystko co związane jest z żywieniem. Dzisiaj przez cały dzień w placówce trwała dezynfekcja. Wkrótce Sanepid przeprowadzi kolejne kontrole i badania. – Które wskażą, czy przedszkole jest na tyle bezpieczne, czy w ogóle jest bezpieczne, by mogło być ponownie otwarte i czynne dla dzieci – stwierdza Dorota Kram.
…a będzie nie wcześniej niż w poniedziałek.