AZS AWF Katowice vs KKS Tychy

Faworytem spotkania byli oczywiście goście z Tychów, którzy przed tą kolejką zajmowali 4. miejsce w ligowych rozgrywkach, a pierwsze spotkanie z AZS-em AWF łatwo rozstrzygnęli na swoją korzyść 91:78. Po raz kolejny okazało się jednak, że derby rządzą się swoimi prawami. Tyszanie przez całe spotkanie nie potrafili zagrać na swoim normalnym poziomie i sensacyjnie przegrali ten mecz 72:79. – Zabrakło nam motywacji i zdecydowanie serca do walki. Źle weszliśmy w ten mecz. AZS zagrał dobrze w ataku, a my słabo w obronie – przyznaje Łukasz Pacocha, zawodnik KKS-u Tychy.
Najważniejsza w tym meczu okazała się 3 kwarta, wygrana przez AZS AWF różnicą 10 punktów, po której katowiczanie prowadzili już 66:55. AZS AWF nie byłby jednak sobą, gdyby nie zgotował swoim kibicom nerwowej końcówki. W czwartej kwarcie katowiczanie długo nie potrafili zdobyć punktów, pierwsze zdobyli dopiero po 5 minutach gry. Co ciekawe wszystkie punkty w tej części meczu katowiczanie zawdzięczają rzutom wolnym. – Nerwowa końcówka. Jeszcze troszeczkę nam brakuje, ale obyśmy tak dalej walczyli na parkiecie, aby to serce zostawione było na placu, to myślę, że wszystko będzie okej – uważa Mirosław Stawowski, trener AZS-u AWF Katowice.
Katowiczan do zwycięstwa poprowadzili wysocy zawodnicy. Mariusz Piotrkowski rzucił w tym meczu 17 punktów i 7 razy zebrał piłkę, a Tomasz Milewski zanotował 19 oczek i dorzucił 6 zbiórek. To między innymi dzięki nim AZS AWF po raz pierwszy od dawna wygrał walkę na tablicach. – To zasługa całego zespołu. Bo tak, jak powiedziałem poprawiło się dość sporo elementów. Więcej agresji jest w obronie i wreszcie było widać zaangażowanie w zastawieniu – podkreśla Milewski.
Mimo zwycięstwa katowiczanie nadal zajmują ostatnią pozycję w tabeli. Miejsce tyszan również nie uległo zmianie. W następnej kolejce spotkań AZS AWF wyjedzie do Pruszkowa, gdzie zagra z miejscowym Zniczem. KKS na swoim parkiecie podejmować będzie AZS Tempcold Politechnikę Warszawską.