RegionWiadomość dnia

Bacowie i Juhasi wzięli owce w obroty, czyli redyk w Korbielowie [Zdjęcia]

Czasem nawet i górale mogą zbaranieć, bo zapanować nad takim stadem nie jest łatwo. Dla nich powiedzenie całe życie z baranami nabiera zupełnie nowego znaczenia. – Życie nie jest lekkie. Trzeba wstawać o 4 doić. Wieczorem robić oscypki, sery i tak cały czas – mówi Józef Dendys, baca. Choć bacowie i juhasi od trzech lat są na oficjalnej liście zawodów, to chętnych do kultywowania tradycji nie widać. W gminie Jeleśnia jest tylko trzech baców. Wśród nich prawdziwy weteran Stanisław Majewski, który w owczym biznesie jest od ponad czterdziestu lat. – 15 lat temu w gminie Jeleśnia było 5000 owiec, a teraz my we dwójkę mamy ich 250. 

To jest problem ogólnopolski, owiec jest coraz mniej. My kultywujemy tę tradycję i chcemy, żeby to u nas nie zanikło, bo to jest nasza kultura i dziedzictwo – zaznacza Marian Czarnota, wójt gminy Jeleśnia.

Sami górale przyznają, że interes przestaje się opłacać. – Z owiec samych nie da się wyżyć. Jak tu w Korbielowie nie będzie turystyki, wyciągów to my z samych owiec nie wyżyjemy. Owce to jest tradycja i trzeba mieć do tego zamiłowanie po prostu – podkreśla Józef Dendys. Dlatego promocja na pełnym wypasie potrzebna jest od zaraz. Zorganizowany już po raz siedemnastu korbielowski redyk ma w tym pomóc. – Wypędzenie owiec na hale to jest specyficzna góralska tradycja, tak że to jest dla nas bardzo duża atrakcja. Turyści przyjeżdżają, baca miesza owce, a wokół tego dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy – opowiada Grażyna Patera, Gminny Ośrodek Kultury w Jeleśni.

Takich jak degustacja regionalnych przysmaków, a te jak mówią górale sprzedają się coraz słabiej. – My pomału wpadamy w ten kryzys. 1 kg wełny 80 groszy. Pracować nie ma komu i owiec coraz mniej, tak że ciężko jest – mówi Tadeusz Mierzwa, który sprzedaje oscypki. Wełna będzie potrzebna bacom, którzy z owcami na halach pozostaną aż do jesieni. W tym czasie muszą chronić je przed wilkami i zbójnikami. – Zbójnicy działają cały czas, owieczki już wyszły, to my idziemy za nimi. Tam gdzie jest redyk, są zbójnicy. Ale owieczki zostawimy, bo one nam dają jedzenie, mleko i dobre sery – podkreśla Paweł Figura, zbójnik.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Dzięki obecności jednych i drugich jest szansa, że tradycja nie zaginie, a w owczej skórze dobrze poczują się nie tylko oni.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button