Beczki na niebie
Takie ewolucje to dla radomskich Orlików nic specjalnego. Równie dobrze w powietrzu czuje się Wojciech Krupa, lider najsłynniejszej polskiej grupy akrobacyjnej “Żelazny”. – Latanie akrobacyjne to jest pełnia szczęścia, a latanie samolotem pasażerskim, to tak jak latanie koleją, można powiedzieć. Siada człowiek, numer miejsca i leci. Tutaj można zobaczyć całą przestrzeń, poczuć swobodę – mówi Krupa, lider grupy akrobatycznej “Żelazny”.
A ci, którzy na to wszystko patrzą z ziemi, są pełni uznania. – Ja jestem w samolotach zakochany od dziecka właściwie. Także podoba nam się, fajna sprawa. Naprawdę podziwiamy tych ludzi, którzy to robią – stwierdza Grzegorz Gnyp.
Na lotnisku Muchowiec podziwiać można było o wiele więcej. Swój sprzęt i umiejętności prezentowali nie tylko lotnicy, ale także przedstawiciele tych bardziej przyziemnych wojsk. Również ci, dla których samolot, to wróg numer jeden.
I choć niektórzy rzeczywiście mieli na to dużą ochotę, to jednak za spust ostatecznie nie pociągnęli. I swojej decyzji nie żałowali. – Widziałem przed chwilą jakiś samolot tutaj u góry. Bradzo mi się podobał – mówi Seweryn Nowak.
Ale jeśli komuś nie podoba się latanie, to zawsze może spróbować spadania. Co wymaga odpowiedniego przygotowania i przede wszystkim zapału.
No a jeśli, ani latanie, ani spadanie, to może chociaż sterowanie. – To jest raczej hobby. Być może stanie się to w przyszłości czymś, co pomoże mi nauczyć się latać prawdziwym samolotem, ale na razie do tego nie dążę. Modele mi całkowicie wystarczają. Nie chcę się odrywać od ziemi – stwierdza Paweł Grześkowiak, modelarz.
Od ziemi nie oderwały się też słynne F-16, które mimo wcześniejszych zapowiedzi, do Katowic nie dotarły. My mieliśmy jednak szczęście i jako jedyni mogliśmy chociaż przez chwilę usłyszeć świst tych maszyn. Ale co tam F-16, kiedy na lotnisko można przylecieć własnym samolotem.