Będzie odszkodowanie za pomyłkę katowickich antyterrorystów?

Jak czytamy w Gazecie Wyborczej, z dokumentów wynika, że pomyłkowa akcja policjantów z oddziału antyterrorystycznego spowodowała szkody rzędu 47 tysięcy złotych. To nie tylko koszty usuwania tego, co akcja policji zniszczyła, ale także rachunki za leczenie. Policja sprawy pod dywan nie zamierza pozamiatać i za swoje szkody jest gotowa zapłacić, ale śląscy mundurowi chcą najpierw zweryfikować dokumenty, które właśnie otrzymali. Na tym jednak sprawa się nie skończy, bo prawnik reprezentujący parę zapowiedział, że nawet jeśli odszkodowanie zostanie wypłacone, zostaje jeszcze sprawa zadośćuczynienia za poniesione przez “odwiedzonych” przez policjantów ludzi.
Fatalna pomyłka antyterrorystów miała miejsce w marcu tego roku na jednym z katowickich osiedli. W jednym z mieszkań śledczy z wydziału ds. przestępczości samochodowej namierzyli poszukiwanego listem gończym złodzieja aut. Bandyta miał być groźny i mógł być uzbrojony. Antyterroryści “wjechali na ostro” do mieszkania, które wskazał im pracownik ochrony strzeżonego osiedla. Zamiast do bandyty, policjanci weszli do mieszkania lekarza i jego partnerki. Mężczyzna na widok antyterrorystów w kominiarkach chciał zamknąć drzwi – policjanci wrzucili do mieszkania dwa granaty hukowe i weszli na siłę. Lekarza obezwładniono, jego dziewczyna w trakcie interwencji straciła kawałek zęba. Zniszczeniu uległa część wyposażenia mieszkania. Co ciekawe – mimo głośnej akcji, złodzieja samochodów – kompletnie zaskoczonego – udało się zatrzymać w mieszkaniu piętro wyżej.