Będzie więcej ścieżek rowerowych w Tychach

W Polsce specjalne przejazdy dla rowerzystów to nadal rzadkość. – Cieszymy, że w ogóle coś się dzieje, bo w Tychach jeszcze do niedawna nie można było przejeżdżać przez drogę. Trzeba było przeprowadzać rower według przepisów – przyznaje Michał Kasperczyk z Tyskiego Stowarzyszenia Rowerowego. Jednak to, co na Zachodzie już dawno wpisało się w miejski krajobraz, u nas nadal może dziwić. Zwłaszcza kierowców, którzy w Tychach musieli nieco zmienić swoje przyzwyczajenia. – Chodzi o bezpieczeństwo i to, aby po mieście wszystkim jeździło się dobrze, a nie tylko tym, którzy szaleją po mieście, ale również tym, którzy jeżdżą rekreacyjnie, turystycznie czy z dziećmi – tłumaczy Kasperczyk.
Dlatego urzędnicy postanowili wydłużyć ścieżki rowerowe w Tychach o siedemdziesiąt kilometrów. – Trasy te będą przedłużone i będą się łączyły w taką podstawową sieć. Będą przedłużane do granic miasta i łączone z trasami rowerowymi poza miastem – wyjaśnia Maciej Datta z Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Tychach.
Ścieżki mają powstać do końca roku. Dzięki nim będzie można przejechać przez całe miasto. To sprawi, że Tychy jako jedno z niewielu miast w regionie będzie mogło, przynajmniej w części, zaspokoić oczekiwania miłośników dwóch kółek.
– Zostaną dofinansowane trzy projekty. Tras rowerowych w Tychach, w Jaworznie i w Chorzowie. Łączna kwota tego dofinansowania to ponad dwa mln złotych – oznajmia Aleksandra Marzyńska ze Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Ale te pieniądze to nadal za mało. Bo o ile przez miasto przejedzie się bezpiecznie, to problemy zaczynają się poza nim. – Co prawda, jest trasa na uboczu, gdzie jest mniejszy ruch niż, gdy się jedzie trasą krajową czy wojewódzką. Ale tam też są samochody i nie jest to komfortowe – przyznaje Paweł Rasiński.
Niestety podróż po centrach śląskich miast wciąż rzadko bywa relaksem. Dlatego w Bytomiu do omijania rowerowych problemów powołano niedawno eksperta. – Pokazujemy, że jesteśmy rowerzystami i potrzebujemy wsparcia władz. Aby powstało jak najwięcej dróg rowerowych, i aby rowerzysta był tak samo traktowany jak inny uczestnik ruchu, czyli kierowca samochodu – stwierdza Roman Badura, pełnomocnik prezydenta ds. dróg rowerowych.
Tego problemu nawet najbardziej niezwykły rowerzysta nie jest w stanie przeskoczyć. – Wszędzie przydałyby się takie drogi równoległe do głównych dróg miejskich, ponieważ w zasadzie nie można się przemieszczać nie utrudniając ruchu innym, cięższym pojazdom – uważa Tomasz Sikorski. I nieważne ile, i jakim sprzętem się dysponuje. Bo nawet tej najlepszej jakości rowerem walki o przestrzeń na ulicy się nie wygra.