Będzin: Wrócili do grożącej zawaleniem kamienicy, by ratować dorobek swojego życia
Mieszkania zamknięto w Wigilię razem z całym budynkiem, otwarto dopiero dziś (9.01). Kilkanaście dni jedynie z rzeczami, które udało im się zabrać w chwili ewakuacji. Pięć rodzin przeczekać musiało w hotelowych pokojach będzińskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Po wstępnych oględzinach, choć w ciągłej obawie o życie, do pękającej kamienicy przy ulicy Małachowskiego w Będzinie inspektor nadzoru budowlanego mieszkańców na moment zdecydował się wpuścić. Tak, by zabrać mogli tylko najpotrzebniejsze rzeczy. – Leki, golarka – chociaż takie rzeczy. Spodnie na wymianę, kurtkę jakąś, bo człowiek ma tę letnią kurtkę jeszcze i tylko tyle, wszystko zostało – mówi Marek Nowak, mieszkaniec kamienicy. Ciągle nie wiadomo, czy pozostałe rzeczy uda im się jeszcze kiedykolwiek odzyskać.
Trzy z pięciu ewakuowanych rodzin dostały już lokale zastępcze, jedna trafiła do noclegowni. Choć niektórzy z nich musieli zamienić swoje mieszkania na jedynie 17 metrów kwadratowych, to i tak są w lepszej sytuacji niż pani Małgorzata i jej dwójka wnucząt. – Tylko my zostaliśmy bez dachu nad głową i w zasadzie tak naprawdę, to nikogo nie będzie interesowało, co potem będziemy robić. Nie wiem. Może te rzeczy zabierzemy pod most w Będzinie nad rzekę… Nie wiem – mówi Małgorzata Piechocka, mieszkanka kamienicy.
Na to pytanie nie potrafią odpowiedzieć również miejscy urzędnicy. – Społeczna Komisja Mieszkaniowa poinformowała na swoim posiedzeniu, że jest możliwość przebywania kilkudniowego, celem możliwości zorganizowania sobie jakiegoś innego lokalu – mówi Rafał Adamczyk, UM Będzin. Bo Małgorzata Piechocka – zdaniem urzędników – ma się gdzie przeprowadzić tyle, że z mieszkania będzie musiała wyrzucić obecnych lokatorów.
Póki co, nie wiadomo także, co dalej zrobić z samą kamienicą. Ta od 14 lat nie ma bowiem właściciela. Jej mieszkańcy po śmierci administratorki budynku zwrócili się do Urzędu Miasta z prośbą o jej przejęcie. Urzędnicy jednak odmówili. – Nie było komu po prostu płacić czynszu. Chcieliśmy do urzędu, żeby urząd nas przejął, ale oni nie byli nami w ogóle zainteresowani – zaznacza Beata Popierniak, mieszkanka kamienicy.
Kamienica popadała w ruinę na oczach jej mieszkańców. – Około trzech lat temu również była ewakuacja. Na dwie godziny zostaliśmy ewakuowani. Potem nam pozwolono wrócić do domu, więc nie przypuszczaliśmy, że w taki sposób się ta sprawa rozegra – stwierdza mieszkanka kamienicy.
W ciągłym niepokoju żyją również mieszkańcy sąsiedniej kamienicy, która również miała tego samego właściciela. Choć swoich domów nie musieli opuścić, to ich mieszkania są w opłakanym stanie. – Gdy zacznie się sypać, zwali się coś i ludzi pozabija, Wtedy się zacznie – mówi Leszek Dzik, mieszkaniec sąsiedniej kamienicy. Czy ten scenariusz zostanie zrealizowany? Nie wiadomo, bo Inspektor Nadzoru Budowlanego niestety dziś na wypowiedź przed kamerą ani o stanie opuszczonej już kamienicy ani tej z nią sąsiadującej, nie zdecydował się.