RegionWiadomość dnia

Będzińskie getto pod ostrzałem – spór wokół inscenizacji

Uczniowie z będzińskich szkół, którzy do udziału w rekonstrukcji likwidacji getta zgłosili się sami nie mają wątpliwości, dlaczego tutaj są.

Pokazane jest to, jak to wyglądało i naprawdę jest to straszne. Ale wolę to niż czytanie tego w książce, bo to po prostu tylko litery, z których nie wyciągnę tyle, jak mogę to zobaczyć – wyjaśnia Iwo Piętak, która bierze udział w rekonstrukcji.

Ale i dorośli mają swoje powody, żeby tutaj być. Mama Iwo kilka lat temu była tłumaczką siostry Rutki Laskier, która w pamiętniku opisała rzeczywistość będzińskiego getta. O którym – jak się przekonała podczas wizyty Zahavy Sherz – wielu z obecnych mieszkańców pamięta niewiele.

Mówili, że nie wiedzą nic, że niczego nie pamiętają, że ich to nie interesuje. Myślę, że ja dlatego tutaj jestem, żeby dla nas to nie było obojętne, i żeby nie można było powiedzieć, że nas to nie interesuje, bo to się tutaj wydarzyło – mówi Dorota Piętak, aktorka, która bierze udział w rekonstrukcji.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Udział w takich scenach na psychice młodych ludzi może odcisnąć ślad. Zbyt trwały ślad – mówią ci, którzy inscenizacji w takiej formie nie chcą. – Pomysł z zapędzaniem dzieci do wagonów i to jeszcze przez dzieci jest po prostu dramatycznie straszliwy.

To pomysł na to, by tej historii, której częścią na kilka godzin się stały – nie zapomniały. Nigdy – odpowiada dyrektor będzińskiego Ośrodka Kultury. – Przy pracy teatralnej z gimnazjalistami często jest tak, że oni się śmieją, wygłupiają. Tu tego nie ma. Czyli to najlepiej świadczy o tym, że to na nich robi wrażenie. Pozostawia ślad, pozostawia jakąś cząstkę tego, co chcemy, żeby pozostawiło – tłumaczy Andrzej Ciszewski.

Dlatego rodzice tych dzieci dziwią się kontrowersjom, które narosły wokół udziału młodych aktorów w rekonstrukcji.

To jest totalna bzdura, że ktoś mówi, że to jest trauma. Jeżeli w szkole mają historię i o tym samym się przecież uczą na historii, i to już od podstawówki, to dlaczego, jeżeli robią takie przedstawienie, żeby dzieci to zobaczyły, dlaczego mają jakieś ale? – pyta Jolanta Kościołek, która pozwoliła dzieciom brać udział w rekonstrukcji.

“Ale”, które choć pomysłodawcom rekonstrukcji życia nie ułatwia, jednocześnie sprawiło, że koszmar będzińskiego getta ożył nie tylko w inscenizacji, ale i w pamięci.

Jeżeli z tego całego przekazu wszyscy będą pamiętać, że w Będzinie było getto i w 43 roku Niemcy wywieźli ponad 30 000 mieszkańców tego miasta, to już jest na prawdę bardzo dużo – zapewnia Adam Szydłowski, pomysłodawca rekonstrukcji.

A to właśnie o świadomość i pamięć o tym, co się tutaj wydarzyło chodzi wszystkim. Tyle, że w erze, w której młodych ludzi pod pomniki i do podręczników zagnać trudno – historii uczyć trzeba w zupełnie inny sposób.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button