Benedykt XVI w Brnie

Msza święta z udziałem papieża zgromadziła na lotnisku w Brnie ponad sto tysięcy wiernych. Niektórzy koczowali na lotnisku już od wczorajszego wieczoru. Wśród pielgrzymów było wiele osób ze Śląska. Teresa Gaj przyjechała z Żor, aby zobaczyć i wysłuchać papieża. Jak mówi z ogromnym wzruszeniem. – Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć. Tak jak zawsze Ojca Świętego przeżywałam, tak i dzisiaj jest nie do opisania, ogrom przeżyć, bogactwa duchowego. A słowa Benedykta XVI przeżywali wszyscy pielgrzymi. W wielkim skupieniu, wpatrzeni w papieża. Papieża, który mówił między innymi o problemach człowieka w dzisiejszym świecie. – Człowiek musi zostać wyzwolony z materialnego ucisku, ale jeszcze głębiej musi zostać ocalony przed złem, które dotyka jego ducha.
I właśnie ducha pielgrzymów dotknęło to kazanie. Jeanette, przyjechała aż z Tanzanii i jest przekonana, że dla takich słów warto przejechać pół świata. – Kazanie było naprawdę piękne. Pełne nadziei i wiadomości przepełnionych miłością. Miłością do człowieka, którą papieżowi odwzajemniają pielgrzymi. Jednak Ci z Polski, jeszcze długo będą porównywać kontakt jaki miał z nimi Jan Paweł II i jaki ma Benedykt XVI. – Ja myślę, że jest kontakt dobry – papież ma ze wszystkimi. No może mniej spontaniczny niż słowiański papież, ale jest optymalnie dobry – uważa Jan Jakubiak, pielgrzym z Warszawy.
Kontakt z wiernymi jest dobry, publicyści zadają sobie natomiast pytanie, czy wizyta w takim kraju jak Czechy przyniesie spodziewany efekty. – Czesi są najbardziej zlaicyzowanym narodem w Europie, więc pielgrzymka jest oczywiście takim momentem, który ma dać wigor kościołowi czeskiemu. Czy rzeczywiście tak będzie, to się dopiero okaże – oznajmia Jarosław Makowski, publicysta katolicki.
I okaże się na pewno nie dziś, ani nie jutro. Jednak tą pielgrzymką Benedykt XVI uczynił duży krok do lepszego jutra katolicyzmu w Czechach.