Bewzględne prawo?

Schody zaczęły się siedem lat temu, kiedy Aleksandra Wawrzycka zachorowała na nerki, a jej syn Nikodem stracił wzrok. W rodzinie zaczęło wtedy brakować pieniędzy zarówno na lekarstwa, jak i na czynsz. Teraz przez długi rodzina musi opuścić swój dom.
– Mama się nie uchyla od tego, wie, że jest eksmitowana i jest na to przygotowana, tylko po prostu albo oni dają mieszkanie na melinach, a tu są małe dzieci, no i jest choroba – stwierdza Anna Wawrzycka, córka. Choroba, przez którą Nikodem musi przebywać w sterylnych warunkach. A o tych nie ma mowy w lokalu zastępczym, do którego ma być eksmitowana rodzina.
Decyzją władz Katowic Aleksandra Wawrzycka ma mieszkać ze swoimi dziećmi w jednym bloku. I może i nie byłoby z tym problemu, gdyby nie to, że pokoje są po przeciwnych stronach korytarza. – Dzieci w osobnym pokoju, to jest makabra, kto będzie odpowiadał, jeżeli coś się stanie, na przykład otworzą okno i wychylą się – mówi Aleksandra Wawrzycka. O ile będzie co otworzyć i przez co się wychylić. W lokalu zastępczym bowiem brakuje nie tylko okien, nie ma też łazienki i ciepłej wody.
I choć te warunki zagrażają zdrowiu całej rodziny, władze miasta mówią jasno – o zmianie lokalu nie ma mowy. – Eksmisja w związku z niepłaceniem czynszu przez długi czas zostaje realizowana przez komornika do określonego lokalu. Nie ma tu mozliwości negocjacji i rozmów dotyczących lokalu, on ma tylko spełniać warunki ustawowe – wyjaśnia Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Katowicach.
Lokal, do którego mają być eksmitowani Wawrzyccy według władz miasta takie warunki spełnia. Czy jest tak faktycznie, chcieliśmy dziś zapytać władze Hutniczo-Górniczej Spółdzielni Mieszkaniowej, ale bezskutecznie.
Rodzina Aleksandry Wawrzyckiej nie może zrozumieć postępowania spółdzielni. – Jak oni w ogóle mogli chorej osobie, dializującej się, która nie potrafi po trzech schodach wejść, a tym bardziej na trzecie piętro, dać takie mieszkanie? Jak ona są z tym poradzi? – oburza się Joanna Stala, bratowa. A będzie musiała poradzić sobie sama. Do tej pory wspierała ją rodzina mieszkająca drzwi w drzwi, ale po przeprowadzce zabraknie i tego.