Bez dachu nad głową

Zalane było absolutnie wszystko. – Może sobie pani wyobrazić jak tu wyglądało? Jak mi się tu dach nad głową pali i wiem, że strażacy leją. Trzy wozy stoją i wszystko leje to do mieszkania. Wyobraża sobie pani samopoczucie moje? – pyta Anna Cyganek. Kiedy wybuchł pożar Anny Cyganek nie było w domu. Zauważyła, że coś jest nie tak, gdy wychodziła z autobusu. Później już tylko mogła patrzeć i myśleć, kto zapłaci za remont. – To wszytsko zgnije. Wysadzi cały parkiet. Co ja zrobię w tym mieszkaniu nie wiem. Teraz mnie administracja pyta czy mam ubezpieczone mieszkanie. Tyle można pomocy uzyskać od naszej administracji.
Ogień wybuchł na dachu. Przy dużym wietrze rozprzestrzeniał się tak szybko, że w kilkanaście sekund spaliło się 250m kwadratowych strychu. – Nie wykluczamy takiej możliwości, że prowadzone dzisiaj w godzinach rannych prace dekarskie z użyciem ognia otwartego miały związek z powstaniem tego pożaru – uważa kpt. Leszek Jasica, PSP w Siemianowicach.
Na szczęście strych był zadbany i uporządkowany – mówią strażacy. W przeciwnym razie walczyliby z pożarem przynajmniej pół godziny dłużej. Również dzięki temu nie spłonęło żadne z mieszkań. Dlatego lokatorzy zostaną na swoim. – Tylko bez prądu i bez gazu. Dzieci jednak do szkoły chodzą wolę być tu w pobliżu – mówi Iwona Szafranek, mieszka na pierwszym piętrze. – Przeżyliśmy to. Przeżyli. Trudno. Ale, że tak tylko się skończyło. Bo jakby to było jeszcze gorzej to…. – dodała Wanda Kalus.
I tak dobrze nie jest. Na remont dachu po gradobiciu mieszkańcy bloku musieli czekać blisko pół roku. – Po wykonaniu robót zabezpieczających, wtedy wejdziemy do mieszkań jeżeli chodzi o przeprowadzenie najpilniejszych remontów. Oczywiście również po wyschnięciu powierzchni, która została zalana – tłumaczy Kazimierz Krawczyk, dyrektor techniczny MPG w Siemianowicach.
Czyli kiedy – nie wiadomo. Na razie administracja zasłania się policyjnym śledztwem. Jeżeli wykaże winę firmy reperującej dach to właśnie oni będą musieli pokryć koszty remontu mieszkań.